Zacznę od sytuacji, która jest najbardziej złożona i której decyzji wiele osób nie potrafiło zrozumieć. W 65. minucie piłka została dośrodkowana w pole karne Zagłębia, gdzie opanował ją Szymon Skrzypczak. Po wymianie dwóch podań strzał na bramkę oddał Robert Ziętarski. Piłka ‘zakręciła’ się w okolicach linii bramkowej i została wybita przez golkipera Zagłębia. Sędziowie nie zdecydowali się na uznanie bramki i w najbliższej przerwie w grze przystąpili do analizy tego zdarzenia. VAR zarekomendował obejrzenie powtórki tego zdarzenia Damianowi Kosowi na monitorze. Jak się okazało piłka faktycznie przekroczyła całym obwodem linię bramkową i powinien być uznany gol. I w tym momencie zaczyna się wspomniane przeze mnie stwierdzenie o złożonej sytuacji. Jeżeli odwiniemy tę akcję do tyłu, to przy dośrodkowaniu w pole z pewnością jeden, a może i nawet dwóch graczy Chojniczanki było na spalonym. Obaj gracze aktywnie walczyli z rywalami o pozycję i w wyniku tego, należało odgwizdać spalonego, co było finalną decyzją w tej sytuacji. Sytuacja ta jest o tyle ciekawa, że w przypadku zdobycia bramki, bądź podyktowania rzutu karnego, sędziowie VAR sprawdzają ostatnią akcję drużyny atakującej, która zakończyła się wspomnianą decyzją. W Lubinie było o tyle łatwiej, że to piłkarze Chojniczanki cały czas mieli opanowaną piłkę i przebywali z nią w polu karnym. Gdyby jednak, zawodnicy Zagłębia, choć na chwilę weszliby rozmyślnie w jej posiadanie, to arbiter nie mógłby wrócić do spalonego i musiałby uznać gola dla zespołu gości. Przejdźmy zatem do kolejnej sytuacji z 18. sekundy meczu i rzutu karnego dla Chojniczanki Chojnice. Sytuacja ta nie powinna budzić kontrowersji, gdyż faul bramkarza jest ewidentny. Konrad Forenc prawdopodobnie źle obliczył tor lotu piłki i w nią nie trafił. W efekcie spowodował upadek napastnika Chojniczanki i swojego współpartnera. Sędzia prawidłowo podyktował rzut karny. Warto jeszcze wspomnieć o sytuacji z 13. minuty spotkania. Sędzia Kos podyktował rzut karny za rzekomy faul Roberta Zientarskiego na zawodniku Zagłębia. Ku mojemu zaskoczeniu, zawodnicy Chojniczanki nie mieli pretensji do arbitra o tę decyzję. Jak jednak pokazały powtórki, Robert Zientarski nie był faulowany. On sam sfaulował swojego rywala, nadeptując mu na stopę. Całe szczęście, że sędziowie VAR dopatrzyli się tego i podjęli interwencję. Arbiter Kos po obejrzeniu powtórek odwołał swoją decyzję i grę wznowił rzutem sędziowskim. Łukasz Rogowski