W 52. minucie spotkania sędzia Stuart Attwell podyktował rzut karny dla Aston Villi za faul na Bertrandzie Traore. Zawodnicy Chelsea nie do końca mogli pogodzić się z tą decyzją, jednak powtórki dokładnie obrazują, że decyzja arbitra była prawidłowa. Napastnik Aston Villi przyjął piłkę w polu karnym i wysunął ją sobie chcąc minąć rywala. W tym momencie Jorginho podciął/nadepną na nogę Traore i spowodował jego upadek. To po prostu musiał być rzut karny. W 59. minucie kontaktową bramkę zdobył Timo Werner. Radość napastnika Chelsea nie trwała zbyt długo, gdyż sędzia asystent zasygnalizował spalonego. Po chwili decyzję tę potwierdzili VAR-owcy, którzy wyrysowali linię i jak się okazało spalony był naprawdę minimalny. Sęk w tym, że na spalonym nie był strzelec gola, lecz Cesar Azpilicueta, który chwilę wcześniej otrzymał piłkę będąc na pozycji spalonej, a następnie dograł piłkę do Wernera. W 75. minucie doszło do największej kontrowersji, która wzbudziła spore dyskusje. Z bliskiej odległości strzał na bramkę oddał Kai Havertz, jednak piłka nie znalazła drogi do bramki, gdyż zatrzymała się na ręce Tyrone Mingsa, który stał 2 metry przed bramką. Arbiter nie zdecydował się na odgwizdanie rzutu karnego, a VAR-owcy nie dopatrzyli się błędu i gra była kontynuowana. W tej sytuacji kluczowe jest ułożenie rąk zawodnika, gdyż strzał oddany był z bliskiej odległości. Mings ma ułożone ręce naturalnie wzdłuż ciała. Jednak mimo to powiększają one nieco jego obrys. Z racji tego, że wynika to z naturalności, to uważam że nie jest to przewinieniem. Początkowo uważało się, że każdy strzał na bramkę, który jest zablokowany ręką powinien skutkować rzutem karnym, jednak aktualnie bardziej zwraca się uwagę na naturalne ułożenie rąk.