Tyrone Mings, defensor Aston Villi przyjął piłkę zagraną przez jednego z graczy Manchesteru i dosłownie sekundy później już ją stracił. Nic nie byłoby w tym kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że Rodri, który zabrał piłkę stoperowi, w momencie podania był na pozycji spalonej. Zobacz TUTAJ! Gracz "Obywateli" po przechwycie, zagrał piłkę do Bernardo Silvy, który zdobył bramkę na 1-0. Nie dziwię się, że decyzja sędziego budzi kontrowersje, gdyż jest ona niestety nieżyciowa, jednak zgodna z przepisami gry. Jak zatem wygląda to z punktu widzenia przepisów gry? W artykule nr. 12 - Spalony, znajdziemy zapis o przeszkadzaniu przeciwnikowi poprzez m.in.: · atakowaniu go w walce o piłkę, · wykonywaniu ewidentnych działań, które jednoznacznie wpływają na możliwość zagrania piłki przez przeciwnika. Po przeczytaniu tych podpunktów, wydaje się, że sytuacja z meczu Manchester City - Aston Villa jest łatwa do oceny i powinien być odgwizdany spalony. Niestety, tutaj kłaniają się wytyczne i interpretacje, którymi muszą kierować się sędziowie. Zgodnie z nimi, decyzja arbitra była prawidłowa, gdyż zachowania napastnika The Citizens nie może być uznane, jako przeszkadzanie rywalowi. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Tyrone Mings w momencie przyjęcia piłki nie był atakowany przez rywala, który był ok. 2-3 metry od niego. Wytyczne mówią o tym, że aby uznać zawodnika za atakującego rywala w walce o piłkę, odległość musi wynosić około metra - tak, aby rywal miał w bezpośrednim zasięgu piłkę i rywala. Dodatkowo atak na rywala musi być wykonany natychmiastowo. Jak sami możecie zatem zauważyć, przepis ten, a właściwie jego interpretacja jest dość absurdalna i nieżyciowa. Obrońca dobrze wie, że za plecami ma gdzieś rywala, który w każdej chwili może go zaatakować. Aby sędzia odgwizdał tutaj spalonego, najlepszym rozwiązaniem dla obrońcy byłoby po prostu przepuszczenie piłki. Jednak jaki to ma sens dla efektywności futbolu? Żaden... Łukasz Rogowski