W 87. minucie, przy wyniku 1-1 zawodnicy Cracovii starali się na spokojnie pograć z tyłu. Starali się, ale nie wyszło i w efekcie po złym podaniu do jednego ze stoperów, piłka powędrowała pod nogi Karola Angielskiego. Zawodnik Radomiaka wypuścił sobie piłkę do przodu i został w ostry sposób sfaulowany przez Floriana Loshaja, który próbował ratować sytuację. Sędzia Szymon Marciniak natychmiastowo odgwizdał faul i ukarał faulującego zawodnika "Pasów" czerwoną kartką. Szymon Marciniak zmienił swoją decyzję Loshaj wydawał się być zdziwiony i zarazem zdenerwowany, jednak swój gniew kierował w kierunku współpartnera, który doprowadził do straty futbolówki. Gdy Karolowi Angielskiemu była udzielana pomoc, analizować tę sytuację rozpoczęli sędziowie VAR, których funkcję pełnili Piotr Lasyk i Krzysztof Myrmus. Po sprawnej ocenie, uznali oni, że faulujący nie zasłużył na czerwoną kartkę i postanowili zainterweniować i wezwać Szymona Marciniaka przed monitor VAR. Arbiter z Płocka po obejrzeniu powtórek z tego zdarzenia, postanowił zmienić swoją decyzję. Ostatecznie czerwona kartka została anulowana, a Loshajowi przyznano żółty kartonik. Co ciekawe wykluczony zawodnik "Pasów" cały czas pozostawał na boisku, gdyż sędzia techniczny przekazał mu, że trwa proces analizy VAR.Oceniając tę sytuację musimy skupić się na dwóch możliwościach, za które mogła być pokazana czerwona kartka. Pierwszą z nich jest faul taktyczny, który polegał na przerwaniu realnej szansy na zdobycie bramki. Zgodnie z definicją ma on miejsce, gdy zawodnik ma opanowaną piłkę i biegnie w kierunku bramki, a rywale nie są w stanie mu zagrozić. Na stopklatce widzimy, że w momencie faulu z Karolem Angielskim realną szansę na walkę o piłkę ma jeszcze jeden, a może i nawet dwóch obrońców, a zatem z pewnością nie jest to tzw. DOGSO, które skutkuje wykluczeniem. Drugą opcją do pokazania czerwonej kartki jest poważny, rażący faul, czyli taki faul którego powaga, dynamika i siła wskazują na wykluczenie. Analizując dokładnie tę sytuację widzimy, że Florian Loshaj faktycznie dynamicznie atakuje swojego rywala, jednak na jego szczęście trafia on go tylko w stopę, a zatem kartka czerwona byłaby przesadna. Gdyby miejsce trafienia miało miejsce na wysokości kostki, bądź powyżej, to arbiter z pewnością podtrzymałby karę wykluczenia.Trudno powiedzieć w jaki sposób zinterpretował to Szymon Marciniak. Prawdopodobnie z boiska widział to inaczej, ale wielkie brawa należą się Piotrowi Lasykowi i Krzysztofowi Myrmusowi, którzy zdecydowali na interwencję. Z pewnością nie jest łatwo powiedzieć na słuchawkę najlepszemu arbitrowi w Polsce, że popełnił błąd, ale jednak tak się stało. Często zarzuca się, że Szymon Marciniak rzekomo "olewa" VAR i nie chce z niego korzystać. Jak widzimy tak nie jest, a wszystkie te głosy to bzdury, które wynikają z niewiedzy, jak działa system VAR.