W 30. minucie Dele Alli zagrał prostopadłą piłkę do Harrego Kane’a i w efekcie kapitan Tottenhamu znalazł się sam na sam z bramkarzem Illanem Meslierem. Napastnik z pierwszej piłki oddał skuteczny strzał na bramkę i zdobył gola. Jego radość nie trwała długo, gdyż sędzia asystent podniósł chorągiewkę i zasygnalizował spalonego. W tym momencie sytuację zaczęli analizować sędziowie VAR, którzy wyrysowali linię spalonego i jak ukazała stopklatka - był on naprawdę minimalny. Można śmiało powiedzieć, że o nieuznaniu gola dla Tottenhamu zadecydowała długość palca u stopy. Takie milimetrowe spalone zdarzają się bardzo często w Premier League i zawsze budzą kontrowersje i dyskusje. Z jednej strony jest to technologia, której powinniśmy zaufać, jednak z drugiej strony należy pamiętać, że obsługuje ją człowiek, który decyduje o doborze stopklatki i wyznaczeniu części ciała, która jest najbliżej linii bramkowej. Jakby tego było mało, do ponownej tego typu kontrowersji doszło w 84. minucie, gdy bramkę na 3-1 dla Leeds zdobył Rodrigo, a asystował mu Raphinha. Wszystko wydawało się być klarowne, jednak chwilę wcześniej prostopadłą piłkę na skrzydło zagrał Robin Koch i to właśnie w tym miejscu ponownie byliśmy świadkami milimetrów, które zadecydowały o uznaniu bramki. Na stopklatce widzimy, że Raphinia wydaje się być na spalonym. Niestety, realizator nie ukazał wyrysowanych linii przez sędziów VAR i ostatecznie gol został uznany, a Leeds United pokonało 3-1 Tottenham Hotspur.