W 6. minucie meczu sędzia Krzysztof Jakubik podyktował rzut karny dla Jagiellonii za faul Dušana Kuciaka na Bartoszu Bidzie. Zawodnik "Jagi" otrzymał piłkę z głębi pola, a po jej przyjęciu znalazł się w polu karnym. Próbował on minąć bramkarza Lechii, jednak ten, rzucając się na ziemię, zahaczył nogę Bidy i w efekcie ten upadł na murawę. Z pewnością pomocnik Jagiellonii dodał od siebie i wyolbrzymił nieco skutek, jednak kontakt tak czy siak spowodował upadek i jest to przewinieniem. Niestety, jak pokazały powtórki, Bartosz Bida w momencie przyjmowania zagrał piłkę ręką i w ten sposób opanował piłkę. Zgodnie z przepisami gry jest to przewinienie, za które bezwzględnie powinien być odgwizdany rzut wolny bezpośredni. Jeżeli po kontakcie futbolówki z ręką powstanie szansa na zdobycie bramki, to musi być to uznane za przewinienie i nie ma znaczenia to jak ułożone są ręce. Rzut karny to bez wątpienia szansa na gola, a zatem decyzja powinna być tylko jedna - brak karnego i rzut wolny dla Lechii Gdańsk. Nie rozumiem jak sędziowie VAR (Daniel Stefański i Paweł Pskit) mogli przegapić tak oczywistą i czytelną sytuację i nie podjęli interwencji. Tutaj z pewnością zagrał czynnik ludzki i sędziowie po prostu nie widzieli tego. Nie chce mi się wierzyć w żadne inne teorie spiskowe... W 31. minucie bramkę na 1-1 zdobył Flavio Paixao. Radość zawodników Lechii nie trwała zbyt długo, gdyż po interwencji VAR sędzia Krzysztof Jakubik anulował bramkę, bowiem doszło do zagrania piłki ręką. Prawdopodobnie futbolówkę ręką zagrał sam strzelec gola w momencie wyskoku do główki. Niestety, żadna z aktualnie dostępnych powtórek nie obrazuje dokładnie tego momentu. W ostatniej akcji meczu gola na 2-2 zdobył ponownie Flavio Paixao i ponownie po interwencji VAR nie został on uznany. Jak ukazały powtórki Portugalczyk w momencie zagrania do niego piłki był na spalonym, a zatem decyzja sędziów była prawidłowa.