W 10. minucie, po prostopadłym podaniu "sam na sam" z bramkarzem wyszedł Robert Lewandowski. Polak miał na plecach Ronalda Araujo, który chciał powstrzymać rywala i czynił to przy użyciu rąk. Lewandowski będąc lekko pchnięty upadł na murawę, lecz natychmiastowo wstał i dalej kontynuował swój atak. Niestety, stracił już on piłkę na korzyść Araujo, a następnie sfaulował swojego rywala i grę wznawiała Barcelona. Angielski sędzia Michael Oliver nie zdecydował się na odgwizdanie rzutu karnego dla Bayernu, co wbrew pozorom przy zaistniałej sytuacji wydaje się być dobrą decyzją. Robert Lewandowski zdecydował się grać i podniósł się z murawy, a zatem zaryzykował i niestety, ale mu się to nie opłaciło. Gdyby Polak od razu po pchnięciu się przewrócił i przestał walczyć o piłkę, wówczas sędzia odgwizdałby (możliwe, że po interwencji VAR) rzut karny i ukarał czerwoną kartką Ronalda Araujo za pozbawienie realnej szansy na zdobycie bramki. Robert Lewandowski miał przed sobą już tylko bramkarza, a zatem nie ma wątpliwości, że była to stuprocentowa sytuacja. Z racji tego, że przewinienie zostało wykonane przy użyciu ręki, a dokładniej mówiąc na pchnięciu rywala to obowiązuje zasada podwójnego karania i nie ma mowy o obniżeniu kary do kartki żółtej. Niestety przez to, że Robert Lewandowski chciał dalej walczyć, to nie został podyktowany rzut karny, a Barcelona nie gra w osłabionym składzie. Nie wiem, dlaczego tak jest i jak można to logicznie wytłumaczyć, jednak taka zasada obowiązuje odkąd pamiętam. Niestety czasami zawodnik musi po prostu zrezygnować z gry, aby sędzia odgwizdał przewinienie i wyciągnął z niego konsekwencje. Z jednej strony szanuje się walczaków i zawodników którzy tak postępują, ale z drugiej bywają takie sytuacje, jak ta i gracz, który grał do końca traci na tym.