Arbiter podyktował rzut karny za faul Wiktora Długosza na Jakubie Holubeku. Zawodnik Rakowa całkowicie przypadkowo zahaczył biegnącego rywala, przez co spowodował jego upadek. Decyzja sędziego była jak najbardziej prawidłowa i nie podlega dyskusji. Do wykonania "jedenastki" podszedł Patryk Lipski, którego strzał bez problemów obronił bramkarz Rakowa Częstochowa. Następnie rozpoczęła się kontra, po której goście zdobyli bramkę na 2-2. Jak ukazały powtórki w momencie wykonywania rzutu karnego, aż siedmiu zawodników Rakowa wbiegło w pole karne. Zgodnie z przepisami gry, jeżeli zawodnicy drużyny broniącej zbyt wcześnie (zanim piłka zostanie kopnięta) wbiegną w pole karne, a gol nie zostanie zdobyty, to taką "jedenastkę" należy powtórzyć. Co ciekawe w tej sytuacji nie zareagowali także sędziowie VAR i wiele osób zadaje sobie pytanie - dlaczego? Z tego, co jest mi wiadome, to istnieje niepisana wytyczna, aby w takich sytuacjach nie powtarzać rzutu karnego. Zawodnicy, którzy wbiegli w pole karne, nie wywarli wpływu na strzelca, a bramkarz bezpośrednio po strzale złapał piłkę. Gdyby którykolwiek z zawodników Rakowa zagrał piłkę, to wówczas osiągnęliby oni korzyść ze złamania przepisu i "jedenastka" zostałaby powtórzona. Z pewnością w tej sytuacji wbiegając w pole karne nie wpłynęli na rozstrzygnięcie rzutu karnego. Czy ten przepis ma sens? Moim zdaniem przepis ten nie ma najmniejszego sensu i jest nielogiczny. Zawodnicy Rakowa, którzy wbiegli w pole karne, nie mieli żadnego wpływu na strzelca, który ich nawet nie widział. Bramkarz bezpośrednio po strzale złapał piłkę, a zatem moim zdaniem najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem jest puszczenie dalej gry, a zatem wytyczna, o której pisałem wyżej jest jak najbardziej na plus. Co innego, gdyby piłka znalazła się pod nogami obrońców. Wówczas osiągaliby oni korzyść z tego, że szybciej wbiegli w "szesnastkę".