W 89. minucie meczu Jagiellonia - Wisła piłkę w pole karne gości dośrodkował jeden z zawodników Jagiellonii. O futbolówkę walczyć próbowali Michał Pazdan i Damian Zbozień. Piłkarz "Nafciarzy" wygrał główkę i oddalił zagrożenie spod własnej bramki. Problem w tym, że na murawie leżał Pazdan, który sugerował że był faulowany. Sędzia Tomasz Musiał nie dopatrzył się jednak przewinienia i nakazał kontynuowanie gry. Po chwili był zmuszony do jej przerwania, gdyż Michał Pazdan nie podnosił się z murawy i potrzebna była pomoc. Gdy defensor Jagiellonii dochodził do siebie, interwencję podjęli sędziowie VAR (Paweł Raczkowski i Arkadiusz Kamil Wójcik), którzy dopatrzyli się przewinienia na Pazdanie i w konsekwencji rzutu karnego dla gospodarzy. Mimo analizy VAR, sędzia podjął złą decyzję w meczu Jagiellonia - Wisła Tomasz Musiał przybiegł do monitora VAR i dokładnie przeanalizował przedstawione mu powtórki. Po ich obejrzeniu postanowił pozostać przy swojej boiskowej decyzji i nie podyktował rzutu karnego dla Jagiellonii. Niestety jest to błędna decyzja, gdyż powtórki jasno wyjaśniają, że doszło do przewinienia. W momencie, gdy Zbozień i Pazdan chcieli wyskakiwać do górnej piłki, doszło do przewinienia. Zawodnik Wisły Płock uderzył z łokcia swojego przeciwnika i tym samym pozbawił go możliwości walki o piłkę, zadając mu sporo bólu. Pazdan wylądował na murawie, a Zbozień bez problemu wybił futbolówkę. Jagiellonii należał się rzut karny! W ocenie tej sytuacji trzeba wziąć pod uwagę fakt, że żaden z zawodników nie wygrał pozycji i co więcej, obaj mieli takie same szanse na zagranie piłki. Sędziowie VAR prawidłowo podjęli interwencję i wezwali Tomasza Musiała, gdyż przewinienie faktycznie zaistniało. Niestety trudno jest powiedzieć, dlaczego arbiter po obejrzeniu powtórek nie zdecydował się na odgwizdanie rzutu karnego dla Jagiellonii Białystok. Decyzja wydawała się dość prosta, a jednak finalnie został popełniony błąd. Co więcej Damian Zbozień powinien otrzymać żółtą kartkę za tzw. nierozważny faul, który polegał na uderzeniu łokciem przeciwnika. Czytaj także: Lechia znów przegrała. Mogą zapomnieć o pucharach?