Lwowiak z urodzenia, warszawiak z wyboru. Do stolicy trafił jako żołnierz w 1945 roku. I w Warszawie został na stałe, z krótkimi przerwami na pracę w Lublinie, Łodzi i nieco dłuższym - w Grecji, gdzie prowadził m.in. Panathinaikos Ateny i Olympiakos Pireus. "Kaziu, nie odchodź!" - krzyczeli kibice Legii "Kaziu, nie odchodź!, Kaziu, nie odchodź" - skandowali kibice Legii podczas ostatniego meczu, w którym Kazimierz Górski poprowadził stołeczny klub na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. Pożegnanie z 14 listopada 1982 roku nie było udane. Legia niespodziewanie przegrała z Wisłą 0-2. Tydzień później Górski po raz ostatni zasiadł na ławce trenerskiej w polskiej lidze. Legioniści tym razem wygrali z Górnikiem Wałbrzych 2-0. Następne trzy lata Górski spędzi w Grecji. W Legii legendarny trener zaczął trenerską karierę i ją - w Polsce - zakończył. Bilans: 136 meczów, 60 zwycięstw, 42 remisy i 34 porażki. To jedyny klub w którym grał jako piłkarz i pracował jako trener. Przygodę z klubem rozpoczął jako piłkarz, rozgrywając 88 spotkań. Po przybyciu z armią zamieszkał w koszarach przy ulicy Szwoleżerów położonych niedaleko stadionu Wojska Polskiego. Grał, ale jego zadaniem w drużynie była selekcja do zespołu odradzającej się Legii. Później prowadził drużyny juniorów, był asystentem swojego mistrza, byłego szkoleniowca Pogoni Lwów, Wacława Kuchara w sezonie 1953-54. Trenerem Legii został kilka lat później. Najpierw na krótko jako tymczasowy szkoleniowiec, a potem na dwa sezony. Niemal od razu odniósł pierwszy sukces. W 1960 roku doprowadził drużynę z Łazienkowskiej do wicemistrzostwa kraju, rok później było trzecie miejsce. Po raz trzeci prowadził Legię w latach 1981-82. Awansował do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, w którym stołeczny zespół przegrał w dwumeczu z Dynamem Tbilisi, które rok wcześniej zdobyło to trofeum. Legia nigdy nie zapomniała o legendarnym polskim trenerze. Pamiątki po nim znajdują się w klubowym muzeum. Na Łazienkowskiej miał ulubione miejsce, z którego oglądał mecze. Można się o tym przekonać, chociażby oglądając "Piłkarskiego pokera", ale film był kręcony jeszcze na starym stadionie Legii. Na nowym stadionie przy Łazienkowskiej zostało zamontowane specjalne krzesełko z napisem: "Miejsce, z którego KAZIMIERZ GÓRSKI kibicował LEGII WARSZAWA". Atmosfera na Polonii przypominała mu czasu lwowskie Ale pierwszym klubem, w którym Kazimierz Górski podjął samodzielną pracę nie była Legia. W 1953 roku 32-letni Górski objął posadę trenera Marymontu Warszawa. Pracował przez rok. To klub robotniczy tak jak RKS Lwów, w którym wychował się "trener tysiąclecia". Już w czasach Górskiego przeżywał kłopoty i był zagrożony likwidacją. Górski odszedł z klubu i przejął reprezentację juniorów do lat 19. Stadion Marymontu, położony w malowniczym zakątku dzielnicy Żoliborz, wyróżniał się przez długie lata charakterystyczną architekturą trybuny w stylu modernistycznym. Dziś trybuna jest wpisana Krajowego Rejestru Zabytków i może dlatego stadion przetrwał, a nie został zamieniony w blokowisko. Boisko i trybuna została jednak wyłączona z eksploatacji. Próżno jest tu więc szukać miejsca w którym byłoby upamiętniony były selekcjoner reprezentacji Polski. Jeszcze gorzej wygląda dziś inne warszawskie miejsce pracy Kazimierza Górskiego. W latach 1964-66 szkoleniowiec przyszedł do Gwardii Warszawa. Wówczas klub był "drugą siłą" w stolicy. Górski doprowadził gwardzistów do szóstego miejsca w lidze w 1965 roku, ale rok później Gwardia spadła. Dziś stadion Gwardii znajduje się w stanie likwidacji. Kilka lat temu zniknął charakterystyczny napis z nazwą klubu nad bramą wjazdową, boisko niszczeje, budynku klubowe są przeznaczone do wyburzenia. Wygląda to gorzej niż zaniedbany stadion RKS-u Lwów, klubu w którym grał jako junior Kazimierz Górski. W Gwardii działają tylko sekcje juniorskie. Dzieci trenują gdzie popadnie po warszawskich orlikach i salach gimnastycznych. Klub faktycznie nie istnieje, w każdym razie nie ma siedziby. Nie ma miejsca, by Gwardia mogła upamiętnić nazwisko największego trenera w historii reprezentacji Polski. Górski nigdy nie poprowadził Polonii Warszawa, która w czasach jego aktywnego życia zawodowego balansowała między II i III ligą. Lubił jednak od czasu do czasu, zwłaszcza na emeryturze, przyjeżdżać na Konwiktorską. Miał tam wielu przyjaciół, lubił kameralną atmosferę tego stadionu. - Polonia najbardziej przypominała mu przedwojenne czasy lwowskie i ukochaną Pogoń - opowiadał były prezes PZPN Michał Listkiewicz. Tak jak na stadionie Legii tak i na obiekcie Polonii Kazimierz Górski ma swoje krzesełko, zamontowane w miejscu - w pierwszym rzędzie loży honorowej - z którego lubił śledzić spotkania "Czarnych Koszul" z napisem: "Miejsce trenera 1000-lecia Kazimierza Górskiego". Pomnik przed Stadionem Narodowym Najbardziej zapamiętany ze względu na sukcesy z reprezentacją Polski Kazimierz Górski został też upamiętniony w Warszawie jako trener kadry. Jego imię nosi Stadion Narodowy. 26 marca 2015 roku przed stadionem został odsłonięty pomnik legendarnego szkoleniowca. W uroczystości uczestniczyli rodzina, byli piłkarze, kibice. Kazimierz Górski jest ubrany w dres reprezentacji Polski, a pod pachą trzyma piłkę. Autorem rzeźby jest krakowski artysta Marek Maślaniec. Tablica z informacjami na temat trenera zawiera również słynne hasło urodzonego we Lwowie szkoleniowca. "Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe". On był nie tylko trenerem, był humanistą futbolu Przez 33 lata Kazimierz Górski mieszkał w skromnym bloku przy ulicy Madalińskiego 49/51 w Warszawie. W 2012 roku z inicjatywy władz Mokotowa na ścianie budynku pojawiła się tablica upamiętniającego wybitnego mieszkańca tego domu z wiele mówiącą inskrypcją: "Legendarny trener, twórca niepowtarzalnej epoki w dziejach piłkarstwa polskiego. SKROMNY CZŁOWIEK, LWOWIAK.". W ceremonii odsłonięcia pamiątkowej tablicy brał udział ówczesny szef FIFA Joseph Blatter. - On był nie tylko trenerem, twórcą wspaniałych sukcesów na igrzyskach olimpijskich w 1972 i 1976 roku i mistrzostwach świata w 1974, był także humanistą w świecie futbolu. Miał rzadki dar łączenia ludzi - mówił Blatter. Grób na warszawskich Powązkach Kazimierz Górski zmarł 23 maja 2006 roku. Spoczął w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach. Granitowy pomnik z charakterystyczną piłką z brązu ufundowała rodzina i PZPN. W półtora roku po śmierci, z grobu Kazimierza Górskiego zniknęła piłka. Złodzieje przestraszyli się jednak oburzeniem, jakie - nagłośniona przez media - wywołała kradzież w całej Polsce. Zwrócili piłkę. Kazimierz Górski spoczywa już w spokoju. Olgierd Kwiatkowski