Kostka z kadrą rozstał się krótko po tak udanych dla "Biało-Czerwonych" i dla niego igrzyskach w Monachium. Niewiele później skończył też z ligowym graniem. Chciał zaraz potem pojechać do słynnej szkoły trenerskiej w Koeln w RFN, ale zamiast niego pojechał ktoś inny... Przygodę z trenerką zaczął nie u kogo innego, jak u Kazimierza Górskiego, którego setna rocznica urodzin przypadła wczoraj, 2 marca. Wszystko zaczęło się przed mistrzostwami świata w Niemczech Zachodnich w 1974 roku. Dał mu wolną rękę - To był absolutnie początek mojej trenerki. Trener Górski oddał mi do szkolenia bramkarzy przed wyjazdem na mundial. To było podczas czterotygodniowego zgrupowania w Zakopanem. Dodajmy, że wtedy jeszcze w polskich klubach nikt nie myślał o trenerach szkolących bramkarzy. Górski jak to zaproponował, to nie przypominam sobie, żeby mówił, jak mam to wszystko prowadzić. Powiedział tyle, "będziesz trenował bramkarzy". Tak jeszcze powiem, że ostatnio gdzieś przeczytałem, że prowadziliśmy te treningi z bramkarzami, a była to trójka Tomaszewski, Kalinowski, Fischer, razem z Andrzejem Strejlauem. Strejlau ani minuty nie prowadził wtedy żadnego treningu z bramkarzami - opowiada dzisiaj Hubert Kostka. Jak wyglądała praca na zgrupowaniu w Zakopanem? - Kazimierz Górski, jak wtedy ze mną rozmawiał, to powiedział tak: "Hubert, bardzo bym chciał, żebyś przygotował dobrze Janka". Tomaszewski z powodu kontuzji przez dłuższy okres nie bronił. Po Wembley to był zdecydowany numer 1. Po dwóch tygodniach treningów Górski pytał: "I jak sytuacja?". Powiedziałem mu wtedy, że Tomaszewski będzie na mistrzostwa odpowiednio przygotowany. On tam na tym długim kilkutygodniowym zgrupowaniu wykonał niesamowitą pracę. Janek był trudny w prowadzeniu, bo to taka osoba, która najpierw mówi, a potem myśli, ale jeśli chodziło o trening, to dawał z siebie naprawdę wszystko, będąc też świadomym, że miał zaległości. Pamiętam jak dziś, jak Kazimierz Górski, kiedy zapewniałem go, że będzie przygotowany do bronienia na wysokim poziomie powiedział: "kamień spadł mi z serca". To się potwierdziło na turnieju, gdzie Tomaszewski bronił rewelacyjnie i były najlepszym brakarzem mistrzostw, broniąc między innymi dwa rzuty karne. To była podstawa w grze obronnej naszej reprezentacji - zaznacza Kostka, sam 32-krotny reprezentant Polski. Pytał zawodników o zdanie Jako trener, który później wywalczył sensacyjne mistrzostwo Polski z Szombierkami Bytom w 1980 roku i dwa razy ze "swoim" Górnikiem w połowie lat 80., czerpał głównie z wzorów w pracy klubowej takiego asa, jak słynny Węgier Geza Kalocsay, który z powodzeniem prowadził Górnika w drugiej połowie lat 60. O Górskim selekcjonerze ma jednak, jak najlepsze zdanie. - To był, jeśli chodzi o reprezentację, najlepszy trener. Od niego wzięły się przecież te wszystkie sukces. Nie wynikało to może z jego szkolenia, przecież trener-selekcjoner to nie jest ktoś, kto - jak trener w klubie - ma uczyć zawodników grania. On ma decydować o odpowiednim doborze zawodników, o tym, jaka jest atmosfera. Wtedy na tamte zgrupowania jeździło się z wielką przyjemnością, bo było tam wtedy naprawdę miło i sympatycznie. Kiedy jeszcze grałem u niego jako zawodnik, to należałem do grupy, którą prosił o opinię. Należał do niej Włodzimierz Lubański, czasem Kaziu Deyna i ja. Nie że pytał nas o to, jaki ma wystawić skład, ale pytał co myślimy o takim czy innym rozwiązaniu. On się tego nie bał. Tego uczyłem się od niego. Zawsze teraz mówię, że jak następuje zmiana selekcjonera w reprezentacji, a ludzie pytają co zrobić, żeby ta kadra grała, to odpowiadam wtedy, że trzeba poszukać kogoś takiego jak Kazimierz Górski. Jeżeli się znajdzie ktoś taki, to będzie bardzo dobrze, ale na razie jeszcze ktoś taki nie został znaleziony - mówi pan Hubert. Michał Zichlarz Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!