Sławny trener kochał Lwów i wszystko, co się z nim wiązało. Namiastką Lwowa w powojennej Polsce był dla niego Bytom i Polonia: jeżeli tylko miał okazję, starał się bywać na jej meczach, okolicznościowych uroczystościach. Wszystko dlatego, że po wojnie przeprowadziło się tu wielu lwowiaków. To oni zakładali Polonię, nieprzypadkowo ma ona barwy przedwojennej Pogoni Lwów. Wspomnienie kolegi Władysław Kłoczko ma dziś 95 lat. Dobrze pamięta czasy tuż po wojnie kiedy w Bytomiu potomkowie kresowiaków organizowali powstanie Polonii. Był w niej potem działaczem i trenerem grup młodzieżowych. W zeszłym roku otrzymał przyznany przez PZPN Brązowy Medal "Za Wybitne Osiągnięcia w Rozwoju Piłki Nożnej". Przyjechał do Bytomia zaraz po wojnie. - Jako żołnierz 2 Armii Wojska Polskiego byłem ranny w Brandenburgu. Potem przyjechałem do Bytomia. Kazimierza Górskiego poznałem kiedy pojawił się z Legią na meczu z moją Polonią. Pamiętam go jednak jeszcze z czasów kiedy w wojennych latach był zawodnikiem Spartaka Lwów - opowiada Władysław Kłoczko. Tak się składa, że pierwszy powojenny mecz ligowy Legia rozegrała u siebie właśnie z Polonią w marcu 1948 roku. Wygrała 3-1, Kazimierz Górski rozegrał cały mecz, choć gola nie strzelił. Do Bytomia przyjechał na rewanż sierpniu 1948 roku, Legia znowu wygrała - tym razem 2-1. Górski Honorowym Członkiem Polonii Władysław Kłoczko mówi, że Bytom był ważny dla Górskiego także dlatego, że tu zamieszkali też jego rodzice. - Do Bytomia Kaziu przyjeżdżał z przyjemnością. Lubił się spotkać, porozmawiać, wypić kieliszeczek. Bo u nas zawsze było rodzinna atmosfera - opowiada Kłoczko. Górski lubił czasem śpiewać lwowskie piosenki biesiadne. "Jak je towarzystwo, to ćmagi si piji". Ostatni raz Kazimierz Górski w Bytomiu był rok przed śmiercią, ludzie Polonii zaprosili go na jubileusz klubu. Pan Kazimierz przemawiał w trakcie uroczystości. Dostał wtedy tytuł Honorowego Członka Polonii. W klubie znajdują się również pamiątki z jego wcześniejszych wizyt w Bytomiu. Sam Kłoczko z rozrzewnieniem wspomina Kazimierza Górskiego, z rozrzewnieniem wspomina też Lwów. - Byłem we Lwowie z rodziną w 1970 roku. Nic tam się nie zmieniło. Teraz podobno jakieś nowe boisko koło cegielni potem powstało - mówi. Stadion Śląski na zawsze będzie kojarzył się z Kazimierzem Górskim Trzeba koniecznie dodać, że związki Kazimierza Górskiego z Górnym Śląskiem to nie tylko Polonia Bytom. Jeszcze przed wojną jako chłopak podróżował nocnym pociągiem żeby zobaczyć w akcji Ernesta Wilimowskiego. Z Gerardem Cieślikiem spotkał się w kadrze przy okazji swego jedynego występu w reprezentacji (0:8 z Danią w 1948 roku). W Kopenhadze zagrał na środku ataku, a Cieślik, obok niego, na lewym łączniku. Legendarny gracz Ruchu po latach podkreślał, że Górski już jako trener fantastycznie potrafił mobilizować zawodników i wpasowywać ich do drużyny. Z ogromnym szacunkiem o Kazimierzu Górskim zawsze wypowiada się Włodzimierz Lubański, as Górnika Zabrze. Jan Benigier, piłkarz Ruchu podkreślał kiedyś, że trener lubił żarty. Przed wyjazdem na igrzyska w Montrealu w 1976 roku napastnik dopytywał się, czy załapie się na turniej a Górski tylko się śmiał: "Przejdziesz do Legii, to pojedziesz". Nie przeszedł a i tak pojechał. Zdobył srebrny medal olimpijski. To w Kamieniu pod Rybnikiem reprezentacja Kazimierza Górskiego przygotowywała się do najważniejszych meczów. A na Stadionie Śląskim rozegrała te najsłynniejsze: 2:0 z Anglią w 1973 roku albo 4:1 z Holandią w 1975 roku. W 2007 roku tuż przed wejściem do hotelu Olimpia odsłonięto tablicę upamiętniającą tamte wydarzenia. Widziałem ją kiedy przyjeżdżałem na mecze sparingowe śląskich drużyn. Znajduje się na niej cytat z Górskiego: "Ja sobie kiedyś piłkarzy przygotowywałem, przez lata, na zimowych i letnich zgrupowaniach. I robiliśmy światowe wyniki, szykując się w Kamieniu".