Rosjanin Kirył Korenkow - trener bramkarzy reprezentacji Polski opowiada o MŚ Dywizji IA hokeju na lodzie. Interia: Po wyjeździe trenerów Bykowa i Zacharkina do SKA Sankt Petrersburg został pan ostatnim Rosjaninem, który pracuje z naszą reprezentacją. Czym jest dla pana praca z Polską? Kirył Korenkow: - Po pierwsze, to ogromny zaszczyt. Praca z jakąkolwiek reprezentacją jest honorem. Tym większym zaszczytem jest praca z taką reprezentacją, jak ta Polski. Polska zawsze słynęła ze swej niepodległości i wielkości. Dlatego to ogromny zaszczyt dla mnie pomagać waszej drużynie. Czy to dla pana był trudny moment, gdy okazało się, że Igor Zacharkin z Wiaczesławem Bykowem odchodzą, a pan zostaje sam spośród Rosjan? - Sytuacja była trochę inna. Ja wyjechałem razem z nimi do SKA. Aż do lutego pracowałem w SKA, ale tuż przed play-offem drużyna postawiła na fińskiego bramkarza Koskinena, a on chciał przyjść ze swoim trenerem. Dlatego nie było sensu, aby z bramkarzami pracowało dwóch trenerów, więc poprosiłem szefostwo klubu o zgodę na wyjazd do Polski, aby zajmować się reprezentacją. W meczu z Japonią miał pan ciężką sytuację z Przemkiem Odrobnym, który po raz pierwszy nie miał zmiennika. Czy po raz pierwszy spotkał się pan z taką sytuacją? - Miałem raz taką przygodę, gdy pracowałem z Siergiejem Puszkowem w reprezentacji Białorusi. Mieliśmy identyczną sytuację i - co zadziwiające - wtedy również wygraliśmy. Przemek musiał być pod wielką presją. Brak zmiennika - to był chyba trudny moment? - I trudny, ale jednocześnie bardzo pozytywny, bo taka awaryjna sytuacja wymusiła u niego większą koncentrację. Wiedział, że jest sam, zmiana nie wchodziła w rachubę. Dlatego przede wszystkim musiał się starać, aby nie doznać kontuzji, a po drugie, on znakomicie rozumie, że musi grać dobrze, bo nie było dla niego alternatywy w meczu z Japonią. Proszę scharakteryzować, jakim typem bramkarza jest Przemek? - Wie pan, nie chciałbym takich ocen wystawiać teraz. Proszę mi zadać to pytanie po mistrzostwach świata. Takich ocen nie dokonuje się w trakcie turnieju. Krócej niż z Odrobnym pracuje pan z Rafałem Radziszewskim. To jedyny na MŚ w Krakowie leworęczny bramkarz. To nasz atut? - Przy współczesnych szybkościach, w nowoczesnym hokeju, gra rąk bramkarza zeszła na drugi plan. Dzisiaj o tym, kto jest dobrym bramkarzem, a kto nie decyduje przede wszystkim jazda na łyżwach, a także wybór pozycji. Gdy prześledzi pan najsilniejsze ligi świata NHL i KHL, wszystkie mistrzostwa świata, igrzyska olimpijskie bramkarze interweniują poprzez wybór pozycji, bronią całym ciałem. Najważniejsze, aby po strzale bramkarz odbił krążek w kierunku bandy, albo jeszcze lepiej go zamroził. Cała zabawa polega na tym, aby uniemożliwić dobitki. Proszę opowiedzieć o fenomenie SKA. Wszyscy gratulujemy Bykowowi i Zacharkinowi, że wygrali ligę, co nie było łatwe. W półfinale, po raz pierwszy w historii ligi odrobili stratę 0-3 na mecze z CSKA Moskwa. - Mnie też proszę pogratulować, przecież pracowałem tam do lutego (śmiech). Chcę powiedzieć, że to wielkie święto, podarunek dla kibiców z Petersburga. Jestem szczęśliwy z tego powodu, że chłopaki przyszli i dokonali tego. Według mnie, przed Bykowem i Zacharkinem w SKA nie mieli trenerów tej klasy. Byli świetni hokeiści, było niesamowite wsparcie finansowe, ale okazało się, że to nie wszystko, że potrzebna jest jeszcze dobra ręka trenerska. I ona przyszła w osobach Igora Zacharkina i Wiaczesława Bykowa. Czy Igor planuje przyjechać do Polski na MŚ? On jest wciąż koordynatorem naszej reprezentacji. - W poniedziałek, po meczu z Japonią z nim rozmawiałem, on gratulował i pozdrowił wszystkich chłopaków z reprezentacji Polski. Życzył dalszych sukcesów, ale o jego przyjeździe nie było rozmowy. Co powinniśmy zrobić, aby w Polsce jakość bramkarzy podniosła się? - Są dwa rozwiązania. Jedno szwajcarskie. Szwajcarzy na cztery lata zabronili gry w swojej lidze bramkarzom zagranicznym. Druga droga jest rosyjska i ona zakłada, że w każdym sezonie, w każdym klubie 50 procent meczów musi bronić bramkarz z twojej ojczyzny. U nas tak będzie od przyszłego sezonu. - To będzie bardzo korzystne, bo ostatnio zostało nam tylko trzech bramkarzy - Radziszewski, Kosowski i Odrobny. Jak na 10 drużyn to mało, ale od nowego sezonu w każdym z klubów będzie miało praktykę 10 naszych, polskich bramkarzy. Będziecie mieli z trenerem Płachtą lepszy wybór. - Oczywiście też, ale przede wszystkim nasi bramkarze będą mogli się rozwijać poprzez grę w klubach. A nie jest tak, że w Polsce brakuje dobrych bramkarzy, tylko kluby na nich nie stawiają. Pracowałem przez miesiąc z reprezentacją do lat 20 i poznałem tam bardzo dobrych zawodników. Spodobał mi się Studziński, a później na pierwszej reprezentacji mieliśmy młodego Michała Łubę. Jeśli dzięki nowej regulacji oni zaczną bronić w klubach, zrobimy duży krok naprzód w kierunku rozwoju polskich bramkarzy. Jest jeszcze Raszka, który kilka dni temu dostał polski paszport. - Myślę, że Raszka kiedyś będzie numerem "jeden", za kilka lat będzie podporą tej reprezentacji. Przyznanie mu paszportu to także pozytywne zjawisko, ale on już jest dojrzałym, ukształtowanym bramkarzem. Ale ja chcę przede wszystkim, aby nasi młodzi polscy chłopcy zyskali praktykę dokładnie w ekstralidze, a nie w pierwszej lidze. Prezes Chwałka zapowiada, że w związku ze zmianą przepisów w sprawie bramkarzy, jest pan gotów jeździć do klubów i pomagać w pracy z bramkarzami. - Na nowy sezon planujemy taką akcję, że raz w tygodniu będziemy przyjeżdżać do określonego klubu w Polsce i urządzimy tam seminarium dla bramkarzy. Nie tylko dla dorosłych bramkarzy, ale przede wszystkim dla ludzi, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą. Zrobimy też dwudniowe seminarium dla bramkarzy szkół, żeby oni rozumieli co i jak należy robić. Urządzimy też krótkie spotkanie dla sztabu trenerskiego. Rozmawiał: Michał Białoński