19 kwietnia rozpoczną się w Tauron Kraków Arenie mistrzostwa świata Dywizji IA. "Biało-czerwoni" jeszcze przed rokiem grali w trzeciej lidze światowej, a teraz staną do walki o dwa miejsca premiowane awansem do Top Division. Ich rywalami będą kolejno: Włochy, Japonia, Ukraina, Kazachstan i Węgry. Reprezentacja rozpoczęła przygotowania w Krynicy-Zdroju, ale jeszcze bez zawodników z zespołów walczących o złoto i brąz Polskiej Hokej Ligi. Nie robi z tego problemu trener Jacek Płachta, który przejął kadrę po słynnym rosyjskim duecie Igor Zacharkin - Wiaczesław Bykow. Były wieloletni reprezentant Polski przez dwa lata asystował rosyjskim trenerom, a od sierpnia 2014 r. prowadzi kadrę samodzielnie i to z powodzeniem. Jacek Płachta, selekcjoner reprezentacji Polski w hokeju: - Kontynuujemy rozpoczętą wtedy pracę. To proces i nie byłoby mądrze teraz wszystkiego zmieniać. Ale oczywiście staramy się niektóre rzeczy zmieniać i wciąż polepszać, aby było to widać na lodzie. Utrzymuje pan kontakt z Igorem Zacharkinem? - Teraz nie. Pracuje w Rosji i ma swoje zajęcia, zwłaszcza że teraz w KHL-u są play-offy. Godzi się pan powoli z myślą, że nie będzie mógł liczyć na dwóch naszych obrońców z zaplecza niemieckiej ekstraklasy Pawła Dronię i Adama Borzęckiego? - Wszystko uzależnione jest od tego, jak potoczą się play-offy w Niemczech. Jeśli ich zespoły awansują do finału, to nie pomogą nam na mistrzostwach, ale nie może to być dla nas żadną wymówką. Dwudziestu dwóch zawodników, którzy znajdą się w kadrze na mistrzostwa, będzie musiało zrobić wszystko, aby wypaść jak najlepiej. Śledzi pan play-offy w Polskiej Hokej Lidze w dużej mierze pod kątem gry naszych reprezentantów. Jest pan zadowolony z ich postawy? - Najwięcej reprezentantów jest w zespołach, które grają w finale. Ogólnie można powiedzieć, że są w dobrej formie. Co ważne, nie ma kontuzji. Nie jest dla mnie problemem to, że wciąż walczą ze swoimi zespołami, podczas gdy my trenujemy w Krynicy-Zdroju. Po ostatnim meczu odpoczną dwa-trzy dni i będą gotowi do gry na mistrzostwach. To są zawodowcy. Za każdym razem powołuje pan bardzo szeroką kadrę. - Mamy szeroką kadrę liczącą pięćdziesięciu-sześćdziesięciu zawodników i chcemy wciągać do zespołu młodych chłopaków. Chcemy, aby była kontynuacja pracy. Nie możemy zamykać się w grupie dwudziestu pięciu zawodników, bo jeśli przyjdzie konieczność uzupełnienia składu, to nie możemy oczekiwać od nowego chłopaka, że wyjdzie na lód i będzie grał na poziomie międzynarodowym. Musimy ich przygotowywać do tego stopniowo i krok po kroku wprowadzać do reprezentacji. Przecież mamy w kadrze kilku bardzo doświadczonych zawodników, którzy nie będą grali w nieskończoność. Kiedyś musi nastąpić zmiana pokoleniowa. Nie da się zmienić tego z dnia na dzień, to proces długotrwały i musimy nad tym pracować. Jak będzie przebiegać selekcja przed mistrzostwami? - Mamy teraz dużą grupę młodych chłopaków i zawodników z zespołów, które odpadły z play-offów. Rywalizacja o brązowy medal rozstrzygnie się wcześniej niż o złoty, więc dojadą hokeiści z Ciarko PBS Bank Sanok i Podhala, a później dołączą zawodnicy z ekip finalistów. Pierwsze decyzje musimy podjąć przed wyjazdem na mecze kontrolne z Anglią, bo nie ma sensu zabierać na nie czterdziestu zawodników. Będą tylko dwa spotkania, więc może pojechać, powiedzmy dwudziestu ośmiu. Po meczach z Brytyjczykami będzie jeszcze kilka dni, żeby popracować nad mankamentami. - Mecze z Wielką Brytanią będą dla nas kolejnym etapem przygotowań, który po prostu musimy przejść. Będziemy mieć obraz tego, co funkcjonuje dobrze, a nad czym trzeba będzie jeszcze popracować. Na mistrzostwach czeka nas walka z bardzo silnymi rywalami. Nie czarujmy się, faworytami nie jesteśmy. - Nie możemy koncentrować się na innych, czy to na Kazachstanie, czy Włoszech. Musimy skupić się na sobie. To jedyna nasza szansa. Trzeba dać z siebie wszystko przez cały mecz, zmiana po zmianie. Jeśli będziemy patrzeć na innych, że ci przyjadą w takim składzie, a inni w takim, to stracimy to, co chcemy, aby było naszym atutem. Ostatnie zwycięstwa reprezentacji zaostrzyły apetyty. - Trzeba zrozumieć, że rozwój polskiego hokeja to proces. Długi proces. Przed rokiem graliśmy na trzecim poziomie. Nie możemy myśleć jedynie o zbliżających mistrzostwach, bo one miną, a my musimy myśleć już o tym, co będzie za kilka lat. Jest coś, co spędza panu sen z powiek? - W tym momencie nie. Mamy grupę ludzi, którzy chcą pracować i to napawa mnie optymizmem na przyszłość. Ktoś powiedział, że trener musi motywować zawodników, ale nie uważam, że trzeba jeszcze kogoś motywować, aby zagrać we wspaniałej Kraków Arenie przed własną publicznością. Ogromne znaczenie będzie miał pierwszy mecz z Włochami. - Stres będzie dzień, dwa przed mistrzostwami, ale mam nadzieję, że jak zawodnicy wyjadą na lód, to zapomną o presji. Jest tak wiele detali, które mogą zadecydować o przebiegu tego meczu, że nawet jakbyśmy chcieli je wymieniać, to nie wystarczyłoby nam czasu. Mamy wspaniałą halę i wierzę, że będziemy mogli liczyć na świetnych kibiców. Szansa jest zawsze, a wynik jest sprawą otwartą. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Zobacz reportaż TVP Sport o początku przygotowań hokejowej reprezentacji: