Oprócz Kazachstanu, awans do elity wywalczyli sobie właśnie Węgrzy, którym wystarczył punkt w dzisiejszym meczu. Po spotkaniu pożegnano Leszka Laszkiewicza, który po 19 latach kończy z grą w kadrze. Najlepszym bramkarzem turnieju został wybrany Przemysław Odrobny (w meczu z Węgrami obronił 35 strzałów), obrońcą- Kevin Dallman z Kazachstanu, a napastnikiem - inny Kazach - Roman Starczenko.Bilety na ten mecz rozeszły się w mgnieniu oka. Szczęśliwie się złożyło, że w finale MŚ Orły zmierzyły się właśnie z Węgrami. U naszych Bratanków hokej zajął miejsce piłki nożnej w rankingu popularności, o czym najlepiej świadczy tłum czterech tysięcy fanów z Węgier. - Trzeba kupować garnitur na swoją miarę, robić małe kroki do przodu, bo po jednym wielkim można dostać po głowie, ale jeśli jest okazja do awansu, to trzeba ją wykorzystać - wykładał przed tym meczem trener-koordynator Polaków Igor Zacharkin. "Biało-czerwoni" wiedzieli, że taka okazja - wielka szansa na powrót do elity, z której spadliśmy w 2002 roku, grając przed własną publiką, w tak nowoczesnej hali jak Kraków Arena, szybko się może nie powtórzyć. Zobacz wypowiedź Leszka Laszkiewicza dla TVP Sport: Można się było spodziewać, że Węgrzy postawią nam wysoko poprzeczkę i zastosują forechecking, przez który naszym środkowym będzie ciężko wyprowadzić akcję. Tak właśnie było. Gdy atakowaliśmy na pierwsze tempo, nasze akcje były rozbijane jeszcze na niebieskiej linii. Za mało było wypadów na drugie tempo, takie jak to po nawrocie obrońców w naszej tercji, który to nawrót zmylił i wyhamował broniących Węgrów, a Aron Chmielewski oddał groźny strzał (16. min - Miklos Rajna obronił). Przemek Odrobny miał znacznie więcej pracy. Musiał być czujny niemal bez przerwy, bo gra toczyła się głównie w naszej tercji. "Wiedźmin" bronił groźne strzały Daniela Koger i Andrewa Sarauera. Po błędzie w defensywie naszej czwartej formacji Frank Banham znalazł się w dobrej okazji, ale "Wiedźmin" złapał. Szczęśliwie się dla nas stało, że Banham nie zauważył nadjeżdżającego pod bramkę Attili Orbana, bo ten byłby w idealnej sytuacji. Pozwalaliśmy się rywalom rozpędzić, a później trzeba było się napocić, by go zatrzymać w naszej strefie. W ten sposób karę dostał Krzysztof Zapała. Na początku osłabienia wyprowadziliśmy kontrę. Ten sam duet, który strzelił bramkę Ukrainie - Grzegorz Pasiut i Adam Bagiński. Z tą różnicę, że teraz Pasiut wyprowadzał krążek lewym skrzydłem, a Adam nadciągał prawym i podanie od Grzegorza otrzymał na bekhend, przez co strzał nie był tak skuteczny - Rajna odbił krążek. Poza tym kotłowało się głównie pod naszą bramką, zwłaszcza wtedy, gdy graliśmy w osłabieniu. "Wiedźmin" trzymał nas przy życiu. W 34. min obronił "bombę" spod niebieskiej Csaby Kovacsa i dobitkę z najbliższej odległości Csanada Erdely'ego! My też graliśmy w II tercji w przewadze i w najlepszej okazji Grzegorz Pasiut zmienił kierunek lotu krążka po uderzeniu obrońcy tak, że "guma" przeleciała ponad bramką (36. min). Gdy Bratankowie trzymali nas w zamku, bohaterskich czynów dokonywał nie tylko "Wiedźmin", ale też inni nasi chłopcy. Marcin Kolusz, Krystian Dziubiński, Tomek Malasiński rzucali się pod wystrzelony przez rywala krążek, a Bagiński wytrwał na lodzie pełne dwie minuty osłabienia, bo nie było okazji do zmiany! Show Odrobnego nie mógł trwać wiecznie. Na początku III odsłony Węgrzy zamknęli w tercji naszą trzecią formację. Stary wyjadacz z przeszłością w NHL - Frank Banham przymierzył pod poprzeczkę. Odrobny obronił, ale wobec dobitki Janosa Hariego był bez szans. Na domiar złego za moment boks kar odwiedził Bagiński i znowu musieliśmy się zwijać, niczym w ukropie. Interweniował dobrze nie tylko "Wiedźmin", ale też Grzegorz Pasiut, który przeciął podania zmierzające do stojących przed pustą bramką Węgrów (np. Janosa Vasa). W 53. min graliśmy w przewadze, ale po kontrze Kolusza mogliśmy wyrównać, jednak Rajna obronił parkanem chytry strzał w krótki róg. Kontrę wyprowadziliśmy po tym, jak Odrobny w sytuacji sam na sam zatrzymał Istvana Sofrona. Później dobrze w zamku popracowała nasza druga formacja, a Pasiut zmarnował "setkę" po wycofaniu przed bramkę Sebastiana Kowalówki! Graliśmy dobrze, dominowaliśmy, ale nie trafialiśmy do siatki! Zdarzały nam się też gafy obrońców. Po jednej z nich, w 54. min Andrew Sarauer przegrał pojedynek z "Wiedźminem". Na 4:15 przed końcem III tercji nasz selekcjoner Jacek Płachta zagrał va banque. Zdjął bramkarza, by atakować w sześciu, przy pustej bramce. Zazwyczaj taki manewr wykonuje się na minutę przed końcem, ale nam potrzebne były dwie bramki! W tym szaleństwie była metoda! Pasiut zagrał wzdłuż niebieskiej do Mateusza Bryka, a ten huknął pod poprzeczkę! Szał na trybunach i głośne: "Jeszcze jeden!". Słabsze momenty mieli też sędziowie. Najpierw puścili ewidentne podcięcie Chmielewskiego, a później - na 22 sekundy przed końcem - analizowali coś, ale co, tego nie wiedział nikt. Prawdopodobnie Węgrzy protestowali, że zegar został zatrzymany za wcześnie. Po analizie wideo przyspieszono zegar tak, że zostało nam tylko 17 sekund na zdobycie zwycięskiego gola. Zjechał z bramki znowu Odrobny, ale strzałem z dystansu trafił do pustej Bence Sziranyi. Owszem, mogliśmy szanować punkt, czekać na dogrywkę, ale to i tak przekreślało nasz awans. Musimy poczekać jeszcze przynajmniej przez rok. MŚ DYWIZJI IA: Polska - Węgry 1-2 (0-0, 0-0, 1-2) Bramki: 0-1 Hari (41:30 Banham), 1-1 Bryk (56:52 Pasiut), 1-2 Sziranyi (59:56 do pustej bramki). Polska: Przemysław Odrobny - Mateusz Bryk, Mateusz Rompkowski; Tomasz Malasiński, Krzysztof Zapała (2), Marcin Kolusz - Rafał Dutka, Bartłomiej Pociecha; Sebastian Kowalówka, Grzegorz Pasiut, Aron Chmielewski - Patryk Wajda, Michał Kotlorz; Radosław Galant, Krystian Dziubiński, Leszek Laszkiewicz - Maciej Kruczek, Jakub Wanacki; Adam Bagiński (2), Kamil Kalinowski (2), Maciej Urbanowicz. Węgry: Miklosz Rajna - Tyler Metcalfe, Bence Sziranyi; Andrew Sarauer, Daniel Koger, Isztvan Sofron - Daniel Kiss (2), Marton Vas; Balazs Sebok (2), Csanad Erdely, Janos Vas - Attila Orban, Tamas Pozsgai; Csaba Kovacs, Frank Banham, Krisztian Nagy - Balazs Goz; Andras Benk, Janos Hari, Peter Vincze, Balint Magosi. Sędziowali: Daniel Konc ze Słowacji i Marc Wiegand ze Szwajcarii. Kary: 6 oraz 4 min. Strzały: 29-36 (8-14, 6-9, 14-13). Widzów: 12 632 tys. Z Kraków Areny Michał Białoński i Mirosław Ząbkiewicz Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji NA ŻYWO z meczu Polska - Węgry Tutaj znajdziesz relację w wersji mobilnej