Interia: Czy to był ciężki wybór, gdy przyszło Panu zmniejszyć kadrę do 26 zawodników? Jacek Płachta, selekcjoner hokejowej reprezentacji Polski: - Nie było lekko, a jeszcze ciężej będzie skreślić trzech chłopaków, by ustalić ostateczny 23-osobowy skład. Z bramkarzami nie było kłopotów, bo było ich trzech i nadal z tyloma trenujemy, ale z zawodnikami z pola musiałem się nagłowić. Będziemy długo myśleć, żeby wybrać najlepszy skład. Dodatkowo jest jeszcze to nerwowe wyczekiwanie, czy uda się sprowadzić Chmielewskiego, Dronię, bądź Borzęckiego, grających za granicą? - Mamy pod kontrolą wyniki zespołów tych chłopaków, ale na razie koncentrujemy się na pracy ze składem, który mamy. Kamil Kosowski zostaje w Polsce i będzie pracował z trenerem Korenkowem, a z resztą zespołu ruszamy na dwumecz z Wielką Brytanią (rozmawialiśmy tuż przed odlotem kadry do Anglii - przyp. red.). To tylko dwa mecze, a chcemy dać szansę każdemu. One pokażą, nad czym musimy pracować. - Wielka Brytania to mocny rywal. Każdy jej hokeista będzie walczył o miejsce w ostatecznym składzie na MŚ, więc na pewno będą grać agresywnie. Mają styl podobny do Włochów, z którymi spotkamy się w pierwszym meczu MŚ w Krakowie. To dobry sprawdzian. Ciężko było pewnie na obozie w Krynicy-Zdroju wypracować schematy gry w przewadze, czy w osłabieniu bez dziewięciu zawodników GKS-u Tychy i czterech JKH GKS Jastrzębie-Zdrój? - Na pewno będziemy musieli teraz popracować nad tymi aspektami. W turniejach Euro Ice Hockey Challenge nie zawsze byliśmy w optymalnym składzie. Na szczęście jest jeszcze trochę czasu, aby wypracować schematy gry w przewadze. Na MŚ zabierze pan ośmiu obrońców i 12 napastników, czy siedmiu broniących i 13 napastników na wypadek kontuzji któregoś z nich? - Nie podjęliśmy ostatecznej decyzji, ale bliższy jestem pełnych czterech piątek, czyli ośmiu obrońców i 12 napastników. Na pewno będą jakieś zadaniowe "piątki", ale przy grze w równowadze hołdujemy szybkiemu tempu, krótkim zmianom, grze na pełne cztery, równe formacje na okrągło. Pierwsza będzie sztandarowa? - Ja bym ich nie numerował. Od każdej sporo zależy i każdy ma do odegrania ważną rolę. Nieważne to, kto w której kolejności wychodzi na lód. Jest takie powiedzenie, że w play-offach wygrywa ten, kto ma mocniejszą trzecią i czwartą "piątkę". I tak samo może być na MŚ w Krakowie. Mamy pięć meczów i w każdym z nich obowiązuje zasada: wszystkie ręce na pokład! Liderzy jednak są niezmienni: Odrobny, Kolusz, Laszkiewicz? A może młodsi zaczynają naciskać? - Ja bym tu nie mówił o trzech nazwiskach. Potrzebujemy 22 liderów w każdym meczu, inaczej tego wózka nie pociągniemy. Czy ktoś zablokuje strzał, wybije krążek w ciężkim momencie, czy strzeli bramkę, bądź popisze się pięknym podaniem - wszystko to jest nam potrzebne. Pierwszy mecz z Włochami jest chyba kluczowy? Rywal niewygodny, spadkowicz z elity, będący znacznie wyżej w rankingu niż my. - Na pewno pierwszy mecz na MŚ jest ważny, ale nie powiedziałbym, że będzie on jakimś wyznacznikiem tego, w jakim kierunku pójdziemy. Nie ukrywajmy jednak, że będzie on istotny. Po tym, jak wygraliśmy ostatnie trzy mecze z Włochami praktycznie wszyscy nas widzą w roli faworyta, ale pamiętajmy, że oni przyjadą w innym składzie. My też wystawimy mocniejszy. Tak naprawdę dopiero 60 minut gry, czy 65 minut z dogrywką i karnymi pokaże, kto jest lepszy. Niewielkim atutem naszego zespołu powinna być Kraków Arena. Wprawdzie w niej nie potrenujecie, ale większość kadrowiczów miała okazję w niej wystąpić w grudniu, podczas finału Pucharu Polski. - Dobrze, że ten Puchar Polski był fajnie zorganizowany, bo jednak gra na tak dużym obiekcie wygląda inaczej. Dla wszystkich. Dla innych drużyn też. Wspaniały obiekt, olbrzymie, przestronne szatnie, więc nie będzie na nie narzekania. Wydaje mi się, że perspektywa gry na takim obiekcie to dodatkowa motywacja dla naszego zespołu. Tłumy kibiców będą nas wspierać, postaramy się odpłacić dobrą grą. Czy od strony fizycznej przygotowania wyglądają dokładnie tak samo jak rok temu, gdy asystował Pan Igorowi Zacharkinowi? - Dawkowałem obciążenia w zależności od toczącego się play-offu. Miałem chłopaków, którzy trenowali z nami dwa tygodnie, takich, którzy ćwiczyli tydzień, a finaliści mistrzostw Polski dołączyli do nas niedawno i trenowali trzy dni. Trzeba było treningi dozować. Pierwsze dwa tygodnie były mocne, teraz mamy mecze z Wielką Brytanią i tak minie kolejny tydzień. Ostatni tydzień to praca nad detalami, bez wielkich obciążeń. Położymy nacisk na jakość, tempo i inne detale. Czy przy selekcji do "26" decydowały sprawy czysto hokejowe, czy aspekt fizyczny również? - Wiadomo, że my znamy tych wszystkich zawodników, oprócz może Jarka Rzeszutki, który przez cały rok nie był na żadnym zgrupowaniu. Widzieliśmy ich w różnych meczach, w różnych sytuacjach. Chcemy im dać szansę, w dwumeczu z Wielką Brytanią zagra każdy. Potem będzie bardzo ciężka decyzja odnośnie tego, kogo zabrać na MŚ, a kogo nie. Plan minimum na te MŚ? - Tak daleko nie sięgam myślami. Mamy dwa mecze z Brytyjczykami, później tydzień w Tychach i zaczynamy MŚ. Rozegramy na nich pięć meczów. Ostatnie turnieje pokazywały, że zaczynało się turniej w jednym kierunku, a kończyło w innym. Skoncentrujmy się na Włochach, a później powalczymy dalej. Rozmawiali: Michał Białoński i Mirosław Ząbkiewicz Zobacz materiały TVP Sport: