Nasz bramkarz nie będzie mógł wystąpić w poniedziałkowym meczu z Japonią. Trener Jacek Płachta ma więc problem, bo musimy mieć na ławce rezerwowego. Czy przed spotkaniem z Japończykami przebrać w strój bramkarza zawodnika z pola, czy zgłosić kontuzję Radziszewskiego, wykluczając go tym samym z ekipy do końca turnieju i na rezerwowego wziąć Kamila Kosowskiego? Interia: - Broniłeś bardzo dobrze, ale w końcówce zarobiłeś karę meczu. Gdybyś mógł wrócić do tej sytuacji... Rafał Radziszewski: - ... to na pewno bym tego nie zrobił, ale można powiedzieć, że jest już po ptokach... Na pewno była to moja głupia decyzja. Odruch i taka kara, niespotykana w naszej lidze, ale na mistrzostwach zdarzają się takie sytuacje. Szkoda, bo była okazja urwać choć jeden punkt. Byli do ogrania, ale to jest turniej i nie załamujemy się. Przed nami następny mecz i będziemy walczyć o wygraną. Grzegorz Pasiut bronił cię, podkreślając, że bramkarz jest nietykalny. Sądzisz, że to była prowokacja ze strony Włocha czy raczej przypadkowe zagranie? - Wydawało mi się, że wjechał na mnie. Spadł mi na szyję, głowę. Niby nasz obrońca go wepchnął, ale tego nie widziałem. Tak zareagowałem i żałuję. Z tego co wiem, to zostałem zawieszony na jeden mecz i nie wiem, jak trenerzy postąpią i czy jeszcze zagram na mistrzostwach. Głupota, ale za nią się płaci. Jak ocenisz bój z Włochami? - Mecz był niezły w naszym wykonaniu. W pierwszych dwóch tercjach graliśmy dobrze, w drugiej bardzo dobrze. Mieliśmy wiele sytuacji, straciliśmy głupią bramkę w przewadze. Do tego momentu praktycznie cały czas graliśmy w tercji Włochów. Kontra w osłabieniu, dobitka, nie powinno się to zdarzyć. W trzeciej tercji Włosi już lepiej zagrali, mieli trochę sytuacji, a końcówki nie widziałem. Ale w pierwszych dwóch tercjach w naszej grze były dobre rzeczy, wiadomo - przewagi nie funkcjonowały i trzeba to poprawić. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Zobacz rozmowę z Rafałem Radziszewskim: