Odrobny rozpoczął mistrzostwa na ławce rezerwowych, ale już w pierwszym meczu musiał wejść między słupki i ratować sytuację po tym, jak Rafał Radziszewski otrzymał karę meczu. "Radzik" został zawieszony na jedno spotkanie, ale trener Jacek Płachta nie skreślił go, choć mógł zgłosić kontuzję "Radzika" i przed meczem z Japonią wziąć na jego miejsce Kamila Kosowskiego, ale oznaczałoby to koniec turnieju dla Radziszewskiego. Przed drugim meczem z Japonią nasz zespół uzyskał zgodę Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie na grę bez rezerwowego bramkarza. Odrobny nie miał więc zmiennika, ale tę bardzo nietypową sytuację potrafił wykorzystać, aby zagrać fantastycznie. Interia: Gratulacje! Wspaniały mecz. Najcięższy w sezonie dla pana? Przemysław Odrobny: - Na pewno najważniejszy. Niekiedy w lidze jest więcej strzałów, ale na pewno ranga meczu i przeciwnik był dużo, dużo lepszy niż drużyny ligowe i strzały były bardziej precyzyjne i cięższe do obrony. Grało się ciężko, bo Japonia to drużyna wyżej notowana w rankingu IIHF niż my, dlatego to zwycięstwo bardzo buduje i cieszy. Był pan dzisiaj pod szczególną presją z tego względu, że graliśmy bez rezerwowego bramkarza. Czy sytuacja z Rafałem Radziszewskim w meczu z Włochami w jakiś sposób na pana wpłynęła? - Nie, w żaden sposób na nikogo nie wpłynęła. Chwilkę po meczu było kilka minut refleksji, ale w poniedziałek już nikt się nad tym nie zastanawiał. Mieliśmy skład skompletowany w inny sposób. Oczywiście brakuje nam Rafała, wiadomo, że jest to bardzo cenny zawodnik i szkoda, że to tak wszystko się ułożyło, ale w czasie meczu są emocje i tak się nieraz zdarza. Nie ma co mieć pretensji do Rafała, ani jakiegoś złego słowa, ale udało nam się wygrać w takim składzie i cieszymy się z tego. To bardzo ważne zwycięstwo także pod względem mentalnym, bo pozwala wam ciągle myśleć nawet o awansie. - Oczywiście. Na razie rozegraliśmy dwa mecze - jeden minimalnie przegrany 1-2, drugi wygrany 2-0. Takie są mecze na mistrzostwach - na styku, jeden błąd decyduje, tak samo jak w play-offie. Tym razem wykorzystaliśmy dwie sytuacje, przewagę. Piękny gol, podanie "Kazia" (Krzysztofa Zapały - przyp. red.) do "Malasia" (Tomasza Malasińskiego - przyp. red.) i tak się wygrywa. Można powiedzieć, że wygraliście dzisiaj cierpliwością. - Oczywiście, właśnie takie mieliśmy założenia, że nam nie zależało na tym, kiedy i jak, tylko żeby strzelić jednego gola więcej i mogło to być w ostatniej minucie. No i praktycznie tak było - trzecia tercja, dwa gole i wygraliśmy. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Zobacz rozmowę z Przemysławem Odrobnym: