Interia: Jesteśmy dzień przed końcem sezonu, tak dla pana udanego. Puchar Polski, mistrzostwo kraju, bardzo dobre indywidualne występy, a teraz udane mistrzostwa świata. Michał Kotlorz: - No... starałem się. Bardzo cieszę się z mistrzostwa Polski, na które bardzo długo czekałem ze swoim macierzystym klubem. W końcu się udało, a teraz jest wielka szansa na awans z reprezentacją Polski do elity. Będziemy chcieli ją wykorzystać. Wtedy byłby to niesamowity sezon. - Idealny. Do pełni szczęścia brakuje już tylko jednego zwycięstwa. Po przegranej z Kazachstanem nie wyglądaliście na zawodników, którzy schodzą do szatni po przegranym meczu, tylko raczej jak drużyna, która schodzi na przerwę przed ostatnią tercją i wie, że musi, i jest w stanie, ją wygrać. - Przegraliśmy z Kazachstanem, ale schodziliśmy z lodu z podniesionymi głowami. Podjęliśmy walkę z godnym przeciwnikiem. Został niedosyt, ale nawet, gdybyśmy wygrali, to i tak mecz z Węgrami byłby o wszystko. Wiemy, o co gramy. Damy z siebie dwieście procent, zostawimy serce na lodzie. Będzie pełna hala i myślę, że kibice poniosą nas do zwycięstwa, a później będziemy myśleć, co dalej. Podziela pan zdanie, że z każdym meczem gracie coraz lepiej? - Tak. Pierwszy był trochę nerwowy. Wiadomo, emocje. Minimalnie przegraliśmy, ale z meczu na mecz nabieraliśmy pewności siebie, bardziej się dogrywaliśmy. Myślę, że ostatni mecz będzie najlepszy w naszym wykonaniu. Wszyscy rywale na mistrzostwach prezentują wysoki poziom. Jak porównałby pan intensywność gry do wcześniejszych meczów tego sezonu w lidze czy reprezentacji? - Nie ma porównania. Spotkania w lidze w ogóle są na innym poziomie - wolniejsze tempo, itd. W kadrze to coś zupełnie innego. Gdybyśmy rozgrywali więcej takich spotkań, to wskoczylibyśmy na wyższy poziom. Patrząc na Węgrów, trzeba przyznać, że robi wrażenie fakt, że ze stanu 0-2 w meczu z Ukrainą potrafili wyciągnąć na 4-2. Ogólnie jednak oceniając ich grę na mistrzostwach, nie powinniście mieć jakichkolwiek kompleksów. - Na pewno nie czujemy się gorsi. Pewnie, czujemy respekt do przeciwnika, ale to, że wygrali z Ukrainą, nic nie znaczy, bo mecz meczowi nierówny. Znamy swoją wartość i będziemy pewni siebie. Jesteśmy w stanie wygrać. Analizowaliście już sposób gry Węgrów? - Dokładną analizę będziemy mieć na sobotniej odprawie. Graliśmy z Węgrami nieraz, ale dokładną taktykę trener nakreśli nam w sobotę. Wygląda na to, że czeka was najtwardszy mecz w turnieju. - Węgrzy grają twardo, my też tak zagramy. Jesteśmy przygotowani na to fizycznie, bo ciężko pracowaliśmy cały sezon i podczas zgrupowania przed mistrzostwami. Czujemy się mocni fizycznie i mentalnie. Z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej i będziemy przygotowani. Zapowiada się wspaniałe widowisko. Twarda walka o wszystko, bez kalkulacji, a do tego czternaście tysięcy widzów na trybunach. Silna grupa węgierskich kibiców zmobilizuje do głośniejszego dopingu polskich fanów. Będzie głośno. - Bardzo się cieszymy, że będzie to święto hokeja. Dla takich chwil naprawdę warto żyć. Każdy z nas gra po to, aby wystąpić w takich mistrzostwach i przed własną publicznością pokazać swoją wartość. Na pewno jest to szansa na promocję hokeja. Mamy okazję awansować i zapisać się w historii naszego hokeja. To jest nasz cel. Czego będziemy potrzebować w meczu z Węgrami? - Na pewno trochę szczęścia, bo bez tego w hokeju ciężko wygrać. Na pewno mądrej gry w obronie i skuteczności w ataku. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Kliknij, aby dołączyć do relacji NA ŻYWO z meczu Polska - Węgry - początek w sobotę o godz. 20 Tutaj znajdziesz relację LIVE w wersji mobilnej