W maju światowe władze hokeja (IIHF) przyznały Kraków Arenie organizację - po raz drugi z rzędu - MŚ Dywizji IA. Zauroczył je nowoczesny obiekt, który nawet przez zagranicznych hokeistów jest porównywany do hal rodem z NHL, mieszczący ponad 15 tys. widzów. Mija piąty miesiąc od tej decyzji Kongresu IIHF. Czy PZHL w tym czasie z organizacją turnieju ruszył do przodu, by nie mieć później wymówki - jak na ostatnim turnieju, że "zabrakło pół roku" (wówczas MŚ przyznano nam w grudniu, w zastępstwie zniszczonego wojną Doniecka)? Czy hokejowa centrala uruchomiła już sprzedaż biletów, albo chociaż ogłosiła ich ceny i promocje? Nie, stało się coś przeciwnego. PZHL zasiał w narodzie niepewność odnośnie tego, gdzie ten turniej się odbędzie. Na sierpniowym posiedzeniu zarządu w Krakowie, śląskie lobby na czele z szefem okręgowego związku Mirosławem Minkiną i wiceprezesem PZHL-u, z Bytomia - Mariuszem Wołoszem, nakłoniło włodarzy do podjęcia uchwały o przeniesieniu turnieju do wyremontowanego ostatnio, ale pochodzącego z początku lat 70. minionego stulecia "Spodka". Dlaczego tak się stało? Dlaczego o zmianie lokalizacji mistrzostw w ogóle procedowano? Czy coś się zmieniło? Ktoś podłożył bombę pod Kraków Arenę i zniszczył ją tak jak zawierucha wojenna zdmuchnęła z powierzchni ziemi halę w Doniecku przed rokiem? Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu ludzie powołani do promocji i rozwoju polskiego hokeja wykonali strzał w stopę, a nawet dwa strzały za jednym naciśnięciem spustu. Zamieszanie z przenoszeniem turnieju do starszej, gorszej, mniejszej (9 tys.) hali, bez stałej instalacji mrożenia lodu, zasiało ferment, dezinformację i czarny PR, jakiego nie wymyśliliby nawet najwięksi wrogowie polskiego hokeja. Druga ranna stopa to zantagonizowanie dwóch największych środowisk hokejowych w kraju - Małopolski i Śląska. Brawo, pogratulować! Na dodatek, panowie Minkina i Wołosz ukuli teorię, że "Katowice dają więcej na organizację MŚ", choć wówczas - podczas ich feralnego posiedzenia z dnia 6 sierpnia, nikt nie wiedział ile Kraków jest w stanie dopłacić do organizacji turnieju. Z władzami podwawelskiego grodu prezes Chwałka był umówiony dopiero na wtorek, 15 sierpnia. Gdy po skandalicznej decyzji zarządu PZHL-u rozpętała się burza, a internauci trafnie porównywali zmianę lokalizacji turnieju do startowania w wyścigu dużym fiatem ("Spodek"), podczas gdy w garażu stoi ferrari (Kraków Arena), PZHL poszedł po rozum do głowy i - na drodze elektronicznego głosowania - przywrócił turniej Krakowowi. Tak jak poprzednio, zarząd stosunkiem głosów 4:3 zdecydował o przeniesieniu imprezy do Katowic, tak teraz - stosunkiem 3:1 - przywrócił ją Krakowowi. Decydujące rozmowy pod Wawelem nastąpią jutro (piątek). I tylko szkoda, że zmarnowanego czasu nikt już nie odzyska. A przecież można było zorganizować promocje, akcje nagłaśniające turniej, ustalić preferencyjne ceny biletów dla tych, którzy nabędą je w pierwszych dniach sprzedaży i nie powielać błędów z ostatniego turnieju, na który wejściówki kosztowały po 120 zł. Ruszyć z bloków, a nie je rozmontować. Polski hokej - dzięki takim imprezom jak Puchar Polski w Kraków Arenie, czy MŚ Dywizji IA na tym obiekcie powinien zrobić ucieczkę do przodu w dobie kryzysu ekonomicznego i sportowego, jaki drąży tę piękną dyscyplinę. Czy stać na taki manewr obecne władze? Coraz mniej w to wierzę. Wiceprezes PZHL-u Jacek Chadziński, który razem z prezesem Dawidem Chwałką i szefem hokeja w Dębicy - Marcinem Hadowskim od początku optował za Krakowem, do dziś się nie może nadziwić wolcie z początku sierpnia, jaką wykonało śląskie lobby. - Panowie Minikna i Wołosz opowiadają śląskiej prasie nieprawdziwe kwoty dofinansowania, jakie jest gotów ponieść Kraków. To tym bardziej dziwne, że żadnego z nich nie było podczas negocjacji z dyrektorem Zarządu Infrastruktury Sportowej panem Krzysztofem Kowalem. To jest celowe wprowadzanie w błąd opinii publicznej i równie celowe psucie klimatu w naszych negocjacjach. Poza tym, jeśli ktoś jeździ maluchem i chce się przerzucić na ferrari, to musi zrozumieć, że to wiąże się z kosztami - powiedział Interii Chadziński. - Dziwię się też prezydentowi Katowic, że podejmuje rozmowy, skoro Kraków nie zrezygnował z organizacji MS. Nie tak powinna wglądać współpraca samorządów w Polsce - dodaje wiceprezes Chadziński. Śląskie lobby ma swoje argumenty: ten trafiony o większej aglomeracji i już znacznie słabszy o hali z tradycjami (w "Spodku", w 1976 roku pokonaliśmy ZSRR, ale na tym samym turnieju spadliśmy z elity). Teraz potrzebny jest hokejowi lider, który przyciągnie pod Wawel fanów hokeja ze Śląska, np. organizując dla nich ulgi. Przejazd najdroższą autostradą świata to wydatek 20 zł w jedną tylko stronę. W Kraków Arenie znajdzie się miejsce dla każdego. Łatwo policzyć, że na mecze Polaków wejdzie do niej o 32,5 tys. fanów więcej, niż do "Spodka". Te dodatkowe bilety to także spore pieniądze dla hokeja. Na waśnie nie stać już naszego hokeja. Potrzebne są solidarność i koncentracja, bo tylko one mogą doprowadzić reprezentację Polski do sukcesu. W starciach z Austrią, Słowenią, Japonią, Włochami i Koreą Płd. - zbrojącą się na igrzyska w Pjeongczang - nie będzie łatwo bez współpracy wszystkich ogniw polskiego hokeja.