Polacy rozpoczną turniej w niedzielę o godzinie 20 meczem z Włochami. Transmisje w TVP Sport. Relacje na żywo w Interii. Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Włochy! Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych Maciej Gaweł: Polska przegrała z Wielka Brytanią dwa ostatnie mecze kontrolne przed mistrzostwami świata. Czy to jest powód do niepokoju? Mariusz Czerkawski: - Nie sądzę. Obróciłbym tę sprawę - może dobrze dostać kubeł zimnej wody przed samymi mistrzostwami. Do tej pory układało się to całkiem nieźle, wręcz trochę ponad oczekiwaniami, bo wygrywaliśmy turnieje EIHC (Euro Ice Hockey Challenge - przyp. red.) i to z dobrymi drużynami. Chłopcy rzeczywiście muszą zrozumieć, że detale i dyscyplina są ważne. Jak się traci bramki w przewadze, czy siedzi na ławce kar, to w ten sposób mistrzostw się nie wygra. Czasami więcej się człowiek nauczy z przegranego niż wygranego meczu. Jak pan ocenia kadrę powołaną przez trenera Jacka Płachtę? Kogoś brakuje, czy to są rzeczywiście nasi najlepsi zawodnicy? - Absolutnie nie wchodziłbym w nazwiska, tym bardziej, że drużynę się układa w zupełnie inny sposób. Każdy trener ma swoją myśl taktyczną i to, co chce wydobyć z każdej formacji i od każdego zawodnika. Tak, że jeżeli jemu zależy bardziej na kimś, kto dobrze walczy pod bandami, kładzie się pod strzał i gra twardo, to musi takiego szukać, mimo że obok jest ktoś, kto może ma lepszy bekhend, lepiej technicznie jeździ na łyżwach czy ma mocniejszy strzał. Pytanie co on buduje, to jest pytanie do Jacka. Jeżeli on uważa, że wziął najlepszych, to trzeba mu zaufać i tyle. W ten sposób buduje się drużynę, a nie wyciąga się dwudziestu najlepszych strzelców z ligi. A bramkarzy mamy dobrych? - Trzeba w nich wierzyć. Rafał Radziszewski dostawał kiedyś szanse i nie udawało mu się tak grać, jakie były wobec niego oczekiwania właśnie w najważniejszych meczach. Przemysław Odrobny podobnie. Oczywiście świetnie zagrał na ostatnich mistrzostwach świata Dywizji 1B, kiedy drużyna awansowała, ale też ma słabsze dni. Ostatnie play offy (w Polskiej Hokej Lidze - przyp. red.) nie były za bardzo udane w jego wykonaniu. Z tego co pan mówi wynika, że akurat w tym elemencie mamy się czym niepokoić. Słyszę nutę pesymizmu... - Jak pan spojrzy na ligowe play offy to było kilku innych bramkarzy, którzy rzucali się w oczy i niestety nie byli to zawodnicy z polskimi nazwiskami. Na pewno naszej drużynie przydałby się Stefan Żigardy, który Tychom wybronił mistrzostwo Polski. Ale tak to jest. Czy w NHL, czy na mistrzostwach świata bramkarze stanowią główna siłę. Często bronią po czterdzieści czy pięćdziesiąt strzałów, a często jest tak, że nawet jak jest ich piętnaście, a ktoś wpuści trzy z nich, to już jest kiepsko. Z jednej strony rozmawiamy o bramkarzach i wahamy się co, który i tak dalej, z drugiej każdy z nich miał świetne mecze i pokazywał dobrą formę. I teraz jest tylko kwestia, żeby trafić z tą formą akurat na turniej. Jak kibice powinni podchodzić do tego turnieju? Zawsze są duże oczekiwania wobec reprezentacji, ale my awansowaliśmy z niższego poziomu. Czy w takim razie jeżeli spokojnie się utrzymamy, to będziemy mogli mówić o dobrym występie? - Na pewno będziemy mówić o dobrym występie jeśli zawodnicy dadzą z siebie wszystko. Wtedy zobaczymy, gdzie jesteśmy, jak się możemy porównać z tymi, którzy też są cały czas na zapleczu elity albo o nią walczą, czy czasami w niej bywają. My chcąc cały czas przebijać się do przodu i grać coraz lepiej, musimy przecierać się w ważnych, stresujących i trudnych turniejach. Gramy u siebie i to nam na pewno pomoże, doda skrzydeł zawodnikom, a nie sparaliżuje ich. To będą dla kibiców wyjątkowe emocje i możliwość obejrzenia hokeja na dobrym poziomie. Czy jeżeli awansujemy, to będzie pan zaskoczony i to będzie duża niespodzianka? - Będę uradowany i szczęśliwy, a czy zaskoczony? Bardzo miło zaskoczony. To będzie duża niespodzianka. Przecież my nie jesteśmy Kazachami czy Włochami. Każda drużyna, która tutaj przyjedzie, myśli o awansie. To jest też ciekawe, bo rzadko się zdarza, żeby wszystkie zespoły myślały, że nagle będą mistrzami świata. Na pewno byłby to dla nas miły prezent. Ale z drugiej strony czujemy, że stać nas na wiele. Jeśli wszyscy gracze wydobędą z siebie to co najlepsze, w tym samym czasie, w tych pięciu meczach, to jest szansa, że za tydzień w sobotę wieczorem będziemy szczęśliwymi kibicami.