Interia: Mistrzostwo Polski ciężko wywalczone. Rany po play-offie już zagojone? Zdążyłeś złapać siły przed play-offem? Marcin Kolusz: Na pewno takie wyzwania dają dodatkowych sił i energii u każdego sportowca. Zdobycie mistrzostwa Polski osłodziło sezon, dzięki temu triumfowi człowiek zapomina o trudach, jakie mu towarzyszyły przez cały sezon. Dostaliśmy dodatkowej energii i na pewno nie będziemy myśleć o urazach. Chcemy dobrze wypaść na MŚ. Ile treningów przed wyjazdem do Anglii przeprowadziłeś z kadrą? - Trzy na lodzie, plus dodatkowe na siłowni i rowerach stacjonarnych. Ominęły najcięższe. Chyba dobrze? - Dobrze, nie dobrze. Zawsze jest dobrze solidnie popracować, od treningów ciężkich nie uciekam. Szczególnie takich, jakie trener Jacek Płachta ma w planach. Ale trzeba powiedzieć, że półfinały i finał, w których miałem okazję grać kosztowały dużo zdrowia i sił. Nikt nie zarzuci Wam, że przez przypadek zdobyliście mistrzostwo Polski i ktoś za Was odwalił czarną robotę. Sami musieliście odprawić w półfinale Sanok, a później ograć najlepsze po części zasadniczej Jastrzębie. - Na pewno drużyna, która sięga po mistrzostwo Polski nie pochodzi z łapanki. To musi być fajna, zgrana grupa ludzi. Wiele małych czynników wpływa na to. Nam się udało, a raczej wywalczyliśmy ten tytuł w pełni zasłużenie zespołową grą. Wiele osób w Polsce spodziewa się Waszego awansu do elity, a tymczasem nie jesteśmy faworytami, ranking IIHF nie kłamie, a Polska jest w nim najniżej spośród wszystkich ekip, które wystąpią na MŚ Dywizji IA. Jak to jest z tymi oczekiwaniami? - Myślę, że prawdziwy kibic, który interesuje się hokejem nie od "wczoraj", zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinien nas traktować jako faworyta do awansu. Ja nie uważam naszej ekipy za faworytów, ale czasem można sprawić niespodziankę przystępując do MŚ z drugiego planu. Trzeba próbować, starać się, walczyć. Większość kibiców będzie nas wspierała w tym duchu właśnie, bez dmuchania balonika, tylko pomagając nam, będąc z nami na dobre i na złe. Czy Ty jako kapitan stawiasz sobie jakiś cel minimum? - Każdy musi sobie stawiać cele, ja też to robię. Najważniejszym będzie dla mnie nasza postawa w tych pięciu meczach. Chodzi o to, abyśmy dali ludziom jak najwięcej radości. Żeby po naszej grze, wychodząc z czy to wygranego, czy przegranego meczu, mogli powiedzieć: "To są nasze chłopaki i wspaniale się ich oglądało!". To jest nasz cel, jaki w pierwszej kolejności powinniśmy osiągnąć. Jeżeli damy z siebie wszystko na lodzie, to wierzę głęboko w to, że ten wynik też przyjdzie. A co rozumiesz przez "ten wynik"? - Wygraną w pierwszym meczu. Czyli małymi krokami do przodu i koncentrowanie się na najbliższym "skoku", jak kiedyś Adam Małysz. Czy dobrze się stało, że pierwszym rywalem Polski jest spadkowicz z elity - Włochy? - Nie wiem. Dla mnie to nie ma znaczenia. Turniej polega na tym, że z każdym przeciwnikiem trzeba się zmierzyć. Czasem słabsza drużyna ma szansę wygrać z faworytem. Nie analizuję tego, z kim gramy w drugiej kolejności. Wiem, że najpierw są Włosi, a kto później to już mniej istotne. Przygotujmy się na razie na Włochów. Wiemy, co nas czeka, bo graliśmy kilka razy z nimi. Każdy z nas nie może się doczekać już tego meczu. Liczycie jeszcze na przyjazd występujących za granicą Chmielewskiego, Droni i Borzęckiego? - Ja liczę na to, że chłopaki spełnią się w swoich klubach i swój cel osiągną, będą zdrowi, a jak tak się ułoży, to bardzo bym chciał, aby pomogli drużynie. Kogo najbardziej brakuje - obrońców czy napastników? - Nikogo. Na dzień dzisiejszy, mimo braku zawodników, którzy są niedostępni dla reprezentacji Polski, mamy wielu zmienników, którzy są bardzo ambitni i niczego im nie brakuje. Chłopaki potrafią grać na równym poziomie. Jak dojdą chłopaki z lig zagranicznych, to będzie dobrze, a trener będzie miał ból głowy przy wyborze. Nie ma szans na przyjazd konsultanta reprezentacja Igora Zacharkina, który z SKA Sankt Petersburg awansował do finału. - Kibicuje mu bardzo, śledzę poczynania jego zespołu. A nawet pod nieobecność Zacharkina jego duch unosi się w naszej kadrze. Ciągle to powtarzasz. - I będę powtarzał, bo my wszyscy, którzy z nim trenowaliśmy wiemy jakiej klasy to jest fachowiec. A poziom treningów na kadrze został ten sam? - Myślę, że tak. Trener Jacek wykonuje dobrą pracę i my mu wierzymy. Zobacz wypowiedź Kolusza dla TVP: Zobacz wypowiedź Adam Bagińskiego dla TVP: Rozmawiał: Michał Białoński