"Biało-czerwoni" rozpoczynali mistrzostwa świata Dywizji IA (zaplecze elity) jako beniaminek i w całej stawce najniżej sklasyfikowany zespół w rankingu IIHF. Nie zawiedli. Po raz pierwszy od 10 lat pokonali Japonię i po raz pierwszy w historii wygrali z Ukrainą w meczu o prawdziwą stawkę. Ze spadkowiczami z elity - Włochami i Kazachstanem przegrali różnicą jednego gola, podobnie jak z Węgrami w ostatnim boju, który decydował o awansie. Grzegorz Pasiut był wiodącą postacią w naszej kadrze. Był najlepszym naszym zawodnikiem w meczu z Włochami, w turnieju zaliczył gola i dwie asysty, a trener Jacek Płachta wytypował go jako jednego z trzech najlepszych zawodników swojej drużyny w całym turnieju. Interia: Gratulacje, miał pan udane mistrzostwa. Grzegorz Pasiut, napastnik reprezentacji Polski: - Dziękuję. Myślę, że był to dobry turniej całej naszej drużyny, a nie tylko mój. Gdybyśmy się cofnęli o tydzień, to nie powiedzielibyśmy, że możemy zagrać o awans. Mieliśmy taką szansę, nie wykorzystaliśmy jej. Szkoda, ale jesteśmy mądrzejsi o kolejne doświadczenie i za rok będziemy mogli to wykorzystać. Rozpoczęliście nowy projekt pod wodzą Igora Zacharkina i Sławy Bykowa, teraz kontynuujecie pracę z Jackiem Płachtą i mistrzostwa w Krakowie pokazują, że idziecie w dobrym kierunku. - Myślę, że trener Płachta wie, co robi. Grał na zachodzie, zdobył doświadczenie. Mimo że grał innym systemem, bo był to kanadyjski styl gry, a trener Zacharkin inaczej nas przygotowywał, to obecny trener wyciąga z obu szkół to, co najlepsze. Myślę, że są tego dowody w naszej grze i wychodzi nam to na dobre. Czego zabrakło nam, aby pokonać Węgrów i awansować do elity? - Każdy z nas zostawił dużo sił w poprzednich meczach. Jak popatrzeć na pierwszą tercję meczu z Węgrami, to widać, że byliśmy stremowani. Nie graliśmy dobrze, choć wynik 0-0 dawał nam nadzieję i byliśmy z niego zadowoleni. Mniej z gry, ale - tak jak mówię - trema i to, że mieliśmy wielką szansę, trochę nas usztywniło. Ale zebraliśmy doświadczenie, wiemy już, jak się gra w tej grupie i trzeba wykorzystać to za rok. Po latach gry w niższej dywizji, teraz walczyliśmy z silniejszymi rywalami. To był duży przeskok? - Podstawowa różnica jest taka, że tutaj każdy mecz był bardzo ważny. W niższej grupie są także mecze nazywane spacerkami, które po prostu trzeba wygrać. Na zapleczu elity nie ma takich spotkań, bo nie ma słabych przeciwników. Tabela pokazała, że każdy mógł awansować. Każdy tracił punkty - wiadomo oprócz Kazachstanu, ale my akurat nie mamy się czego wstydzić po starciu z nimi, bo zagraliśmy bardzo dobrze. Piękna Kraków Arena, trzynaście tysięcy widzów na trybunach - to robi wrażenie. Jednak gdyby spojrzeć szerzej na nasz hokej, to nie sądzi pan, że wywalczony przez was brązowy medal to wynik ponad stan? - Dokładnie tak. Jest sukces i musimy się z tego cieszyć. Sądzi pan, że udane mistrzostwa coś zmienią w polskim hokeju? - Ciężko powiedzieć. Jak popatrzymy na to, jaki turniej Polacy mogą zorganizować - każdy był zachwycony organizacją, hotelami, organizacją lodu, szatni - to stawia nas to w nowym świetle przed innymi. Zgodzi się pan z opinią, że mistrzostwa w Krakowie są kolejnym dowodem na to, że jeśli cokolwiek ruszy w naszym hokeju, to nie za sprawą zagranicznych zbawicieli - od sponsorów po zawodników - tylko dzięki naszej ciężkiej pracy? - Dokładnie! Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek mógł nam pomóc. Widzimy teraz, że musimy ciężko pracować, aby były efekty - w klubach, indywidualnie, bo na nas jest oparta reprezentacja, a nie na obcokrajowcach, którzy grają w naszej lidze i nie na zagranicznych trenerach. To dla nas dodatkowa mobilizacja, żebyśmy jeszcze lepiej wykonywali swoją pracę. Myśli pan już o nowym sezonie? - Chcielibyśmy odpocząć po ciężkich mistrzostwach i długim zgrupowaniu. Staramy się na chwilę zapomnieć o hokeju, aby jak najlepiej zregenerować siły przed nowym sezonem, ale długo tak się nie da wytrzymać i myślę, że już za tydzień każdy z nas będzie myślał o kolejnym sezonie. Z pewnością teraz, na gorąco tuż po turnieju, kłębią się w panu różne emocje, ale proszę zamknąć je w jednym słowie. - Hm... szczęście. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Zobacz podsumowanie MŚ Wiesława Jobczyka i Jacka Laskowskiego: Zobacz wypowiedź Marcina Kolusza po MŚ: