Marian Kielec był gwiazdą ligowych boisk w latach 60. Wychowanek LZS Wielgowo z Pogonią dwukrotnie wywalczył awans do I ligi (Ekstraklasy). W sezonie 1962/63 został nawet królem strzelców zdobywając na ekstraklasowych boiskach 18 bramek. Dla jedenastki ze Szczecina w ligowych meczach zdobył w sumie 113 bramek. Miał propozycje przejścia do najlepszych wówczas polskich klubów Górnika czy Legii, ale do końca pozostał wierny Pogoni. Z racji ciemnej karnacji skóry, jego mama była Rumunką, zwany był "Eusebio z Wielgowa". Było to nawiązanie do jednej z największych ówczesnych gwiazd światowej piłki, słynnego Eusebio, urodzonego w Mozambiku napastnika Benfiki i reprezentacji Portugalii, najlepszego snajpera mundialu w Anglii w 1966 roku. - Nie miałem okazji go spotkać i poznać osobiście, przy okazji pobytu w Portugalii, byłem przed stadionem Banfiki, gdzie stoi jego pomnik - mówi Kielec, który od lat mieszka w kanadyjskim Hamilton. Prowadzi tam spokojne życie emeryta. Dużo czyta, śledzi też na bieżąco to, co dzieje się w jego Pogoni. - Mam informacje z internetu, a kiedy trzeba, to i zadzwonię. Jak to mówią, czym skorupka za młodu nasiąknie... - tłumaczy. Do Szczecina, gdzie ma mieszkanie, przyjeżdża z żoną regularnie. Tak jest i w tym roku. Teraz miał też okazję obserwować rozegrane na naszych stadionach mistrzostwa Europy do lat 21. Niestety, nasza drużyna, prowadzona przez Marcina Dornę, imprezę skończyła z kretesem. "Biało-czerwoni" przegrali ze Słowacją 1-2 i Anglią 0-3. Jeden punkt wywalczyli w starciu ze Szwecją (2-2). Polacy zajęli ostatnie miejsce w grupie A i pożegnali się z turniejem, w którym triumfowali Niemcy. Jak Marian Kielec tłumaczy słaby występ "Biało-czerwonych"? - Zawsze uważałem, że z młodzieżą powinni pracować ci, którzy w przeszłości sami grali w piłkę. Oni wiedzą, kiedy co należy zrobić, w którym momencie "odpuścić", jak właściwie zareagować. Jak to jest, że w mistrzostwach Europy do lat 21, z takimi czołowymi drużynami, jak Portugalia, Niemcy czy Włosi pracują byli piłkarze, a u nas nie? Tak nie powinno być. Kto nie grał w piłkę, przynajmniej na poziomie II ligi, to nie jest w stanie zrozumieć wszystkich futbolowych niuansów - mówi zdecydowanie były świetny ligowy snajper, który sam ma na swoim koncie pracę szkoleniową w Polonii Hamilton. Michał Zichlarz