W młodzieżowych ME po raz pierwszy wystąpiło 12 drużyn. Odbyło się już 20 z 21 meczów w sześciu miastach: Krakowie, Tychach, Kielcach, Lublinie, Gdyni i Bydgoszczy. Do rozegrania pozostał piątkowy finał Niemcy - Hiszpania na stadionie Cracovii. We wtorkowych półfinałach, stojących na bardzo wysokim poziomie, Niemcy pokonały w rzutach karnych 4-3 Anglię (wcześniej było 2-2), a Hiszpania wygrała z Włochami 3-1. "Wtorkowy dzień był wyśmienity. Dwa mecze - niby piłka młodzieżowa, ale wszystko było na poważnie. Znakomity poziom, wspaniała oprawa. To wszystko bardzo fajnie wyglądało. W ogóle jesteśmy dumni jako organizatorzy. Zrobiliśmy naprawdę dużo, że te mistrzostwa się udały, żeby drużyny były zadowolone, wszyscy wokół oraz ci, którzy wykładali swoje pieniądze" - zaznaczył Koźmiński, na co dzień wiceprezes PZPN. Organizatorzy mogą pochwalić się m.in. frekwencją. W fazie grupowej na wszystkich stadionach pojawiło się w sumie 203 707 kibiców, co dawało średnią 11 317 na mecz. Po półfinałach jeszcze wzrosła. Młodzieżowe mistrzostwa Europy biją rekordy popularności m.in. w Niemczech. Ostatni mecz fazy grupowej Niemiec z Włochami (0-1) obejrzało w tamtejszej telewizji 5,22 mln widzów. "UEFA jest zachwycona jakością turnieju, kibicami, frekwencją. Głosy zadowolenia płyną również od samych uczestników. Te mistrzostwa praktycznie w niczym nie przypominają młodzieżowych turniejów. Tu wszystko jest prawie jak na dorosłym Euro, pod każdym względem" - przyznał Koźmiński. Z punktu widzenia polskich organizatorów do pełni szczęścia zabrakło dobrego występu biało-czerwonych. Piłkarze prowadzeni przez trenera Marcina Dornę odpadli po fazie grupowej. W trzech spotkaniach grupy A zdobyli tylko jeden punkt (1-2 ze Słowacją, 2-2 ze Szwecją, 0-3 z Anglią) i zajęli ostatnie miejsce w tabeli. "Ten aspekt sportowy jest jedynym cieniem, jaki się rzuca na MME w Polsce. Byliśmy zdecydowanie słabsi. Nie można mówić o żadnym przypadku. To nie było tak, że jeden piłkarz popełnił błąd, ktoś się pomylił, miał pecha. Na pewno nie. Teraz trzeba z tym żyć i wyciągnąć wnioski. Jeśli spojrzymy na składy reprezentacji Hiszpanii, Włoch czy Niemiec i zobaczymy, gdzie ci piłkarze grają, to widać, jak długa droga nas czeka" - przyznał Koźmiński, dodając, że trudno o szybką diagnozę. "Dlaczego tak jest? Ciężko spuentować w trzech zdaniach. Na pewno w ciągu jednej chwili nie staniemy się potęgą futbolu młodzieżowego. Nie mamy po prostu podstaw, żeby się nią stać. Decydują różne uwarunkowania, choćby klimatyczne. W Hiszpanii, Włoszech czy Niemczech żyje się futbolem, a u nas raczej bawi się nim. To szeroki temat, na dłuższą dyskusję. Z drugiej strony oczywiście nie ma co uderzać w jakieś dramatyczne tony. Powiem tak - nie chwalmy się, bo nie mamy czym, ale też nie popadajmy w żałobę" - dodał wicemistrz olimpijski z Barcelony z 1992 roku. Zwieńczeniem udanego turnieju w Polsce będzie finał Niemców z Hiszpanami. "Spotkają się dwie najlepsze drużyny, które prezentują najlepszy futbol i są poza zasięgiem innych. Jestem pod wrażeniem postawy Hiszpanów, a Niemcy - tak myślę - są jedynym zespołem, który może się im przeciwstawić. Kibicowałem w półfinale Włochom, ale Hiszpanie byli nie do pokonania" - przyznał Koźmiński, który jako piłkarz występował w kilku klubach Italii. Piątkowy finał będzie jedenastym spotkanie MME 2017, jakie obejrzy na żywo. To znaczy, że nie opuścił żadnego dnia meczowego (takich było 10). "Jakie wydarzenie najbardziej zapamiętam z turnieju? To, co się działo na trybunach podczas meczu Polska - Szwecja w Lublinie. Ponad połowa trybun biało-czerwona, pozostała w barwach Szwecji. Radosne śpiewy z obu stron, żadnych gwizdów, wyzwisk. To rzadko spotyka się w futbolu. Fantastyczne święto, zresztą poprzedzone zabawą na mieście" - zakończył Koźmiński. Rozmawiał: Maciej Białek