O tym spotkaniu pracownicy hotelu mówili częściej, niż o przygotowaniach reprezentacji Polski do Euro we Francji. Długo szlifowali formę. Po godzinach spotykali się na boisku, by potrenować przed jednym z ważniejszych meczów w ich życiu. Przeciwko nim stanęła bowiem drużyna złożona z pracowników Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale nie tylko, bo szeregi PZPN zasilił m.in. międzynarodowy sędzia Szymon Marciniak, który w przeszłości grał w piłkę nożną. W niedzielę w nocy nie był jednak największą gwiazdą na boisku, bo taką rolę natychmiast przejął Zbigniew Boniek. Były gracz m.in. Juventusu Turyn i Romy znów ustawił kolegów i dyrygował grą. Oczywiście trochę w zwolnionym tempie, ale pewne rzeczy nie przemijają. Jak np. technika. Gdy Boniek podszedł do rzutu wolnego, na wyżyny umiejętności musiał wspiąć się bramkarz z Arłamowa. Gdy innym razem przejął piłkę w środku pola i ruszył do przodu jeden z kibiców krzyknął: "Patrzcie, jak Zibi idzie!". Sam wynik? Drugorzędny, bo na boisku liczyła się dobra zabawa. Pracownicy hotelu narobili strachu drużynie PZPN, bo szybko objęli prowadzenie, ale nie wytrzymali kondycyjnie. PZPN rozbił rywali 6-1.