- Te moje wejścia nigdy nie są łatwe, bo zawsze to końcówka meczu i trzeba wynik utrzymać, albo coś wnieść do gry. Ułożyło się na koniec szczęśliwie. Przez chwilę było nerwowo, ale dowieźliśmy remis do karnych, a w nich pokazaliśmy niesamowitą pewność - podkreślał Sławomir. Zagailiśmy go, o to, że miał pecha, bo grał po tej samej stronie, co wybrany na piłkarza meczu Shaqiri. - Nie wiem, czy Shaqiri strzelił gola życia. Być może strzelał piękniejsze. Jego bramka mogła się wszystkim podobać. Trochę niespodziewanie wykonał strzał z przewrotki, z "szesnastki". Chyba już nigdy takiego strzału nie powtórzy - uważa "Peszkin". Polacy dobrze przygotowali się do konkursu rzutów karnych. - W La Baule po każdym treningu trenowaliśmy "jedenastki". Nie tylko ta piątka, która je strzelała (Lewandowski, Milik, Błaszczykowski, Glik i Krychowiak), ale czekała już w kolejce następna piątka piłkarzy - nie kryje Peszko. Co działo się w szatni Orłów po awansie? - W szatni było trochę euforii, ale też z myślą o regeneracji, o następnym meczu. Apetyty sobie i wszystkim kibicom rozbudziliśmy - podkreśla. - Odpaść w 1/8 finału byłoby przykro, po tak dobrym występie w grupie. Pozostałby lekki niedosyt. Ale jedziemy dalej! Moim zdaniem w ćwierćfinale łatwiej byłoby grać z Portugalią (Cristiano Ronaldo i spółka wygrali po dogrywce z Chorwacją 1-0 w 1/8 finału - przyp. red). Szwajcaria to jeden team i dużo gwiazd, a Portugalia to indywidualności - trzech-czterech piłkarzy, ale do końca nie stanowili zespołu w tych grupowych meczach, bo zdobyli tylko trzy punkty. Czy wytrzymacie fizycznie ten turniej, bo pewnie zmęczenie z meczu na mecz się nakłada - zapytaliśmy na koniec? - Wytrzymamy, teraz mamy pięć dni przerwy. Dlatego szybko wracamy do La Baule. W niedzielę mamy cały dzień na regenerację, poniedziałek też pewnie będzie luźniejszy i dopiero we wtorek i środę czekają nas treningi - kończy Sławomir Peszko. Polacy do La Baule dotarli po godz. 23. Z Saint-Etienne Michał Białoński, Łukasz Szpyrka, Piotr Jawor