Wraz z tą wizytą w uroczej, górskiej wiosce położonej między Wiedniem a Grazem, odezwały się stare upiory. Obraz pierwszy: oto Kuba Błaszczykowski, ze łzami w oczach, schodzi z boiska po jednym z ostatnich treningów, a później Leo Beenhakker - trochę wbrew woli "Błaszcza" - odsyła go do domu. Kontuzja mięśniowa doskwierała, ale sam "Błaszczu" zapewniał, że zdążyłby z rehabilitacją na drugi mecz. Leo nie czekał, sprowadził na jego miejsce z wakacji, bodajże z Krety, Łukasza Piszczka, który był wówczas prawoskrzydłowym i nikt nie słyszał jeszcze o tym, że będzie czołowym europejskim prawym defensorem. Obraz drugi: oto po niegroźnie wyglądającym wślizgu urazu mięśnia pośladka doznał Tomasz Kuszczak i marzenia o występie na Euro się rozwiały. Obraz trzeci, najważniejszy z tamtego turnieju: ogólna niemoc Orłów Beenhakkera na imprezie, podczas której mieli przynajmniej wyjść z grupy. Byli przecież rewelacją eliminacji Euro 2008, zostawiając w pobitym polu nawet Portugalię Cristiana Ronalda, a królem strzelców tamtych kwalifikacji był Ebi Smolarek. Przyczyn owej słabości w turnieju finałowym było wiele. Od takich, na które żaden sztab na świecie nie mógł znaleźć recepty: kluczowi zawodnicy (Smolarek, Krzynówek) przestali grać w klubach, a inni (Bąk) przenieśli się do lig egzotycznych. Do takich, na które można było zaradzić: przygotowania przed ME - zdaniem wielu piłkarzy - były za mocne. Piłkarze ruszali się po nich jak muchy w smole. Ebi Smolarek - trzeci spośród wszystkich drużyn strzelec eliminacji był bezsilny, a jedynego gola zdobył dla nas ... spolonizowany Brazylijczyk Roger Guerreiro. Siódme poty z piłkarzy wyciskał trener bramkarzy Fans Hoek. Ten sam, który był prawą ręką Luisa van Gaala w Manchesterze United. Ten sam, który wkładał naszą piłkę do grobu, kończąc znakomity film o kadrze Leo "Trzecia część meczu", złorzecząc: "Polska straciła kontakt z nowoczesną światową piłką". Życie pokazało, że niekoniecznie straciła, bo kilka lat po wypowiedzeniu tej frazy przez Holendra, na szerokie wody wypłynęli: Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, czy Kuba Błaszczykowski. Co się jednak stało na Euro 2008? Ówczesny asystent Leo - Bogusław "Bobo" Kaczmarek daje sobie rękę uciąć, że przygotowania nie były zbyt mocne ("Znam się co nieco na fizjologii i biochemii" - upiera się). - Trabant z mercedesem może się ścigać tylko przez pierwsze sto metrów. Później i tak wygra mercedes. To był cały nasz problem - diagnozuje "Bobo", który jest mistrzem ripost tego typu. Do czego pije? - Życie zrobiło największy błąd! Sześciu naszych bazowych piłkarzy z najlepszego meczu, jaki rozegraliśmy w eliminacjach z Portugalią, nie było w ogóle na mistrzostwach Europy, a ci, którzy mieli ich zastąpić nie mieli jakości wystarczającej, by rywalizować z silnymi Niemcami - punktuje trener Kaczmarek. Podobieństwa między kadrą sprzed ośmiu lat a obecną nie kończą się na tym, iż tym razem również mamy biało-czerwonego Brazylijczyka w składzie - Thiago Cionka (on jednak mówi po polsku i ma polskie korzenie), ale przede wszystkim w sztabie Beenhakkera pracował także Adam Nawałka. Ta przygoda z kadrą Leo była atutem pana Adama, cennym doświadczeniem i jedną z kart przetargowych, dla których PZPN właśnie postawił na Nawałkę po tym, jak walka o mundial w Brazylii nie udała się Waldemarowi Fornalikowi. "Bobo" wyliczał, że oprócz owej "bazowej" szóstki (Radomski, Golański, Bronowicki, Sobolewski, Rasiak, Matusiak) Jacek Krzynówek bardzo mało grał w Wolfsburgu, a Ebi Smolarek grzał ławę w Racingu Santander, z kolei filar defensywy Jacek Bąk przebywał na saksach w Katarze, gdzie trudno o wykucie mistrzowskiej formy. Teraz problemów także nam nie brakuje. Najbardziej martwi nas defensywa, od której zaczyna się budowa solidnego zespołu. Najlepszym dowodem jest Hiszpania, która w fazie pucharowej dużych imprez nie straciła bramki w dziesięciu kolejnych meczach. Tymczasem po monolicie, jaki mieliśmy w eliminacjach do Euro 2016 nie ma już śladu. Zamiast Łukasza Szukały, który przestał grać w piłkę w Turcji (jest rezerwowym w Osmanlisporze), u boku Kamila Glika powstało spore zamieszanie, by nie rzecz łapanka. Co mecz, to inny stoper, inna koncepcja. Podobnie jest z lewą defensywą po kontuzji Macieja Rybusa. Od tego nieszczęsnego zdarzenia w dwóch meczach kadry z Holandią i Litwą na lewej stronie zobaczyliśmy: Artura Jędrzejczyka, Thiago Cionka i Jakuba Wawrzyniaka. Z pewnością Adam Nawałka ma swą wizję defensywy i szlifował ją w tajnych grach treningowych, ale czy to wystarczy? Zastąpi jeden do jednego sytuacje meczowe, związane ze stresem, agresywnymi wejściami rywala? Pewnie nie, ale strategia selekcjonera nie zawiodła nas w eliminacjach, więc wierzmy, że jego koncepcje sprawdzą się też tym razem! Zanim w niedzielny wieczór schrupiemy na kolację Irlandczyków Północnych pamiętajmy o jednym: oni od 12 meczów są niepokonani, w pięciu ostatnich spotkaniach stracili tylko jedną bramkę, a w rankingu FIFA umieściła ich wyżej od Polski nie za piękne oczy i długie nogi. Tylko za wyniki. Nam tymczasem zaśpiewów o "najsilniejszej kadrze od lat" nie fałszuje fakt, że nie mamy w Polsce solidnego lewego obrońcy, po tym, jak kontuzji doznał przystosowany na tę pozycję pomocnik. Dlatego stonujmy oczekiwania przed Euro 2016, do turnieju podchodźmy z pokorą, a nawet - jak to ujął Zbigniew Boniek - z żołądkiem przyklejonym do kręgosłupa. Lepiej się cieszyć podczas dużej imprezy, albo nawet po niej, niż przed nią. Z Padwy (500 km od Nicei) Michał Białoński, Piotr Jawor, Łukasz Szpyrka