Do Marsylii wspierać Polaków zjechali ludzie z różnych zakątków Europy. - Dwa dni temu udało mi się kupić bilet, więc wsiadłem w samochód i jestem - opowiadał jeden z Polaków, który na co dzień pracuje w Wielkiej Brytanii. Spotkaliśmy także Niemca, który przyjechał wspierać naszych, bo jego babcia była Polką, tak samo jak narzeczona. - Lewandowski! - uśmiecha się do nas z daleka. Okolice stadionu też były biało-czerwone. Polacy rozsiedli się we wszystkich pubach oraz restauracjach i raz na czas zaczynali śpiewy. Portugalczycy tylko im się przyglądali - było ich mniej i byli gorzej zorganizowani. Na stadionie siły niemal się wyrównały. Biało-czerwono była za bramką, której w pierwszej połowie strzegł Riu Patricio, Portugalczycy usiedli naprzeciw.W trakcie hymnów na sektorach Polaków pojawiła się duża biało-czerwona flaga, a jeszcze przed rozpoczęciem spotkania kibice i oba zespoły minutą ciszy uczciły ofiary zamachów terrorystycznych w Turcji. Kolejnym głośnym okrzykiem było już przeciągłe "jeeeeeest" i "Lewandowski", gdy po niespełna dwóch minutach napastnik Bayernu Monachium trafił do siatki. Później moment radości mieli kibice rywali, a następnie nerwówka była po obu stronach stadionu.Podczas karnych gwizdy mieszały się z oklaskami. Portugalczycy eksplodowali, gdy rzut karny zmarnował Jakub Błaszczykowskiego i za moment zaczęli wielkie fetowanie. Z Marsylii Piotr Jawor, Michał Białoński, Łukasz Szpyrka