- W szatni po meczu nikt nie wymagał żadnego pocieszania. Twardo stąpaliśmy po ziemi, przyjęliśmy odpadnięcie z podniesioną głową. Stało się jak się stało, jesteśmy z siebie dumni. Nie do końca zasłużyliśmy, by odpaść - analizował na gorąco Milik. Napastnik reprezentacji Polski mimo wszystko czuł niedosyt. - Portugalczycy byli do ogrania. Może paręnaście lat temu byśmy powiedzieli, że nie są w naszym zasięgu, ale teraz mogliśmy ich ograć. No cóż, trudno... - rozkładał ręce Milik. Napastnik Ajaksu Amsterdam należał do największych pracusiów na boisku, bo przebiegł aż 15 km. Starał się w ataku, ale bardzo dużo dawał też w defensywie. - Taką mieliśmy taktykę. Walczyliśmy z drużynami, które bardzo dobrze grają w piłkę i trzeba przeciw nim dużo biegać i przesuwać się. Inaczej nie będziemy mieli szans z tymi najlepszymi zespołami - podkreśla Milik. Z Portugalią Polacy prowadzili już od drugiej minuty. Później zaczęli przyjmować rywala na swojej połowie i jeszcze przed przerwą stracili bramkę. - Szybka "klepa", do tego nie zdążyliśmy z blokiem, przytrafił się rykoszet... Było w tym trochę przypadku. W drugiej połowie Ronaldo miał sytuacje, ale my je również mieliśmy. Możemy gdybać, co by było, ale to Portugalczycy grają dalej. Jestem jednak dumny, że mogę występować w tej reprezentacji i cieszę się, że grałem z godłem na piersi. Naprawdę tworzymy fajną grupę, rozwijamy się, każdy idzie do przodu. Jako kadra po tym turnieju jesteśmy silniejsi - podkreśla Milik. Teraz zawodnicy pojadą na urlopy, a później zaczną rywalizację w ligach. Kolejne poważne mecze reprezentanci Polski rozegrają w eliminacjach do mistrzostw świata. - Wszyscy mamy nadzieję, że to dopiero początek, że jeszcze nic wielkiego nie osiągnęliśmy. Miejmy nadzieję, że za dwa lata będziemy dużo mocniejsi i zrobimy krok do przodu - kończy Milik. Z Marsylii Michał Białoński, Piotr Jawor, Łukasz Szpyrka