Na boisku był remis, na trybunach było podobnie. W pierwszej połowie Niemcy byli aktywniejsi, w drugiej gra Polaków poniosła nasze sektory do mocniejszego dopingu. - Nie przegraliśmy z mistrzami świata, więc jesteśmy prawie mistrzami - mówił uśmiechnięty kibic w biało-czerwonym kapeluszu. Wszyscy byli zadowoleni, choć większość dodawała na koniec, że trochę szkoda. - Niech się Niemcy cieszą, że nie przegrali, byliśmy blisko - deklarował jeden z polskich fanów. Tak jak w Nicei, na trybunach mieliśmy sporo kobiet, często debiutujących na meczu kadry. - To był mój pierwszy raz i nigdy tego nie zapomnę - wychrypiała fanka z Krakowa. Takich jak ona było więcej i choć nie było okazji by wyskoczyć w górę po golu, nikt nie żałował pieniędzy wydanych na to widowisko. Do Saint Denis zjechali Polacy z całego świata, były flagi z Kandy, USA, Anglii, Irlandii czy... Niemiec. - Było cudownie, jesteśmy dumni, że jesteśmy Polakami - mówili kibice mieszkający w Holandii. - Gdy wrócimy do domu, będzie czym się pochwalić - zapewniali. Choć na pytanie jak było, wszyscy odpowiadali, że wspaniale, w trakcie każdej rozmowy pojawiała się delikatna nuta niedosytu. - Szkoda, że Milik nie trafił, ale jeszcze będzie okazja do rehabilitacji, niech się chłop nie martwi - mówił kibic z mocnym śląskim akcentem. Nasi kibice wierzą, że z Niemcami jeszcze tu zagramy i wtedy dopiero będzie się działo. Po raz pierwszy od 30 lat powinniśmy wyjść z grupy na dużym turnieju, apetyty rosną więc jak ciasto na francuskie bagietki. Piotr Chołdrych z Paryża