- Środowa porażka nie powinna być dla kibiców powodem do paniki - uważa Gilewicz. - Materiał do analizy dla trenerów jest za to bardzo bogaty - zaznaczył. Jego zdaniem "Biało-czerwonym" brakowało w Gdańsku świeżości, agresji, co mogło być efektem solidnych treningów podczas tygodniowego pobytu na zgrupowaniu w Arłamowie. - Widziałem na żywo kilka dni wcześniej towarzyski mecz Holendrów z Irlandią w Dublinie (1-1). Gospodarze zagrali tam bardzo agresywnie, wysokim pressingiem i kompletnie wybili z rytmu rywali. Holendrzy wyciągnęli z tego najwyraźniej wnioski - zauważył były gracz klubów austriackich, niemieckich i szwajcarskich. Podkreślił, że spotkanie z silnym, zdecydowanie grającym, a jednocześnie dobrym piłkarsko zespołem przed ME była bardzo dobrym pomysłem. - Bo takie będą nasze mecze na francuskich mistrzostwach. Trzeba będzie nie tylko grać w piłkę, ale też walczyć i być skoncentrowanym na sto procent przez cały czas. Co z tego, że wygralibyśmy teraz 3-0, czy 4-0 z jakimś słabym przeciwnikiem, a potem podczas ME nastąpiłoby zderzenie z twardo, momentami brutalnie grającymi piłkarzami Irlandii Północnej - dodał. Przyznał, że Polacy mieli w środę problemy w obronie. - Widoczny był brak Grzegorza Krychowiaka, wsparcia, jakie daje obrońcom. Ale mimo wszystko jestem spokojny. Zostało 10 dni do mistrzostw, zawodnicy ochłoną, dostali trochę wolnego, wróci Krychowiak. To był taki pożyteczny, fajny, zimny prysznic. Ostrzeżenie, z którego na pewno wnioski zostaną wyciągnięte - stwierdził Gilewicz.