Orły wystartowały dwie godziny po meczu rozegranym w Marsylii i miały wylądować w odległym o 10 km od bazy w La Baule St. Nazaire. Okazało się jednak, że nad małym lotniskiem w St. Nazaire, gdzie lądują tylko czartery, panuje mgła i bezpieczne lądowanie jest niemożliwe. W tej sytuacji maszyna z Polakami na pokładzie udała się na profesjonalnie wyposażone lotnisko w Rennes. Grający w tym mieście na co dzień Kamil Grosicki mógł się poczuć jak u siebie, ale cała załoga musiała jechać dodatkowe 146 km do La Baule.To druga wydłużona podróż "Biało-czerwonych" po meczu, po tym, jak czekali godzinę na odlot samolotu z Paryża, po spotkaniu z Niemcami.Nasza kadra znalazła się nad ranem w Rennes, a jej autokar czekał w oddalonym o 140 km St. Nazaire. Logistycy z PZPN-u zareagowali natychmiast. Ściągnęli na lotnisko właściwie wszystkie dostępne o tej porze taksówki - było ich ponad 20. Każda za kwotę 300 euro zawiozła piłkarzy do hotelu L'Hermitage w La Baule. Ostatni członkowie naszej kadry do La Baule dotarły o godz. 5 rano.Akcja z taksówkami nie była tania, ale w takich wypadkach się nie oszczędza - regeneracja zawodników jest na pierwszym miejscu.Z tytułu gry na Euro 2016 PZPN otrzyma od UEFA co najmniej 12 mln euro! Za zakwalifikowanie się na Euro 2016 UEFA zapłaciła osiem milionów euro, kolejne dwa i pół miliona eurowaluty wpadnie za dwa grupowe zwycięstwa i remis z Niemcami, a dodatkowe 1,5 mln euro polska federacja otrzyma za awans do 1/8 finału. Nasi piłkarze nie narzekali na problemy z lotem powrotnym do La Baule.- Byłem tak zmęczony, że nawet nie za bardzo do mnie docierało zamieszanie z próbą lądowania w St. Nazaire i ostatecznym lądowanie w Rennes. Z Rennes mieliśmy tylko o godzinkę dłuższą jazdę do hotelu niż z St, Nazaire, więc to żadna różnica - opowiadał w La Baule Thaigo Cionek. Tomasz Jodłowiec wyrażał się w podobnym duchu: - Jakoś specjalnie nie przeżywałem tych komplikacji z lotem. Zawsze jednak lepiej wrócić później, ale bezpiecznie. Sądzę, że ta sytuacja nie będzie miała jakiegoś znaczenia na naszą grę i formę - podkreślał. Dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan zapewnił, że wszystko było pod kontrolą. - Mieliśmy delikatne opóźnienie spowodowane złymi warunkami w Saint Nazaire. Pilot zapowiedział nam, że podejmie próbę lądowania, ale w końcu uznał, że nie da się wylądować. Jako opcja numer dwa było lotnisko w Nantes, ale z powodu pogody również było niedostępne i okazało się, że musimy lecieć do Rennes. Tam czekały już na nas taksówki i wszystko poszło bardzo sprawnie. Mieliśmy delikatną obsuwę, ale z powodów niezależnych od nas. Wszystko jednak skończyło się dobrze - opowiadał Iwan.Z Marsylii i La Baule Michał Białoński, Piotr Jawor, Łukasz Szpyrka