Nie zadrżała noga Wielką podróż przeszła cała reprezentacja Polski. W czasach nowożytnych, czyli po 1986 roku, znaliśmy zespół, który na duże imprezy nie podróżował, a jeśli już to po to, by zagrać mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Adam Nawałka w trzy lata zbudował zespół, który nie boi się nikogo, nie pęka pod presją i nie traci bramek. Nade wszystko jest silny mentalnie. Wczoraj nie zadrżała noga nikomu przy rzutach karnych, nawet mającemu problemy ze skutecznością Arkowi Milikowi. Robert Lewandowski pozwolił sobie na bombę w okienko. - Po takim uderzeniu bramkarzowi najtrudniej interweniować, właśnie dlatego wybrałem taki strzał - tłumaczył "Lewy". Powiedzmy sobie szczerze - Robert i wszyscy jego wyznawcy mogą się czuć zawiedzeni. Oto jeden z czterech najlepszych piłkarzy świata po czterech meczach nie ma ani jednej bramki, ani jednej asysty. W meczu ze Szwajcarią zepsuł jeszcze kontrę trzech na jednego. Ale wiecie co? W ogóle mnie to nie obchodzi, to nieistotne. Liczy się tylko to, że Orły lecą dalej i coraz wyżej, a "Lewy" jest jednym z mocniejszych mięśni napędzających ten organizm. Fruwający "Fabian" Wielką podróż przeszedł Łukasz Fabiański. Od numeru "jeden", przez numer "dwa" w meczu z Irlandią Północną, co trochę podcięło mu skrzydła. - Ja przecież tej reprezentacji nigdy nie zawiodłem - powiedział ze spuszczoną głową "Fabian" wysłannikowi Interii Łukaszowi Szpyrce. Nasz dziennikarz był jedynym, który postanowił porozmawiać z rezerwowym w tamtym meczu bramkarzem. Wokół broniącego wówczas Wojtka Szczęsnego zebrał się spory wianuszek dziennikarzy. I oto zrządzenie losu: Wojtek ma poważne stłuczenie mięśnia, wypada z gry. Wkracza do niej "Fabian". W jakże wielkim stylu! Broni wszystkie strzały Niemców, Ukraińców i Szwajcarów, za wyjątkiem tego Xherdan Shaqiriego, którego by nie wyjął żaden mieszkaniec Ziemi. Co więcej, jak przybysz z obcej planety, gdzie osobnicy mają bez porównania lepszą sprawność, a zwłaszcza lotność, nie ulegają prawom grawitacji, dosięgnął piłki po rzucie wolnym Rodrigueza i po główce Derdiyoka. Dzisiaj Fabiański jest bohaterem Polski, jest bohaterem Euro 2016. I przy tym zamieszaniu zachowuje skromność, nisko nosi głowę. Brawo, tak trzymać! Jakub BŁYSZCZYkowski Wielką podróż przeszedł Kuba Błaszczykowski, któremu z wielką przyjemnością, od 2005 roku poświęciłem już ze 100 dużych tekstów. Pojawiały się głosy, że "Błaszczu" na Euro 2016 nie powinien jechać, bo grzeje ławę w klubie. Później ktoś inny głosił tezę, że powinno się stawiać na młodego Bartosza Kapustkę. I co się stało? Napędzany siłą z niebios, wysyłaną od mamy, Kuba wyrasta na MVP nie tylko "Biało-czerwonych", ale całego turnieju. Bez niego nie padłaby żadna bramka dla Orłów: dwa gole i asysta! Podsumujmy jego występy krótko i na temat, jak to robią internauci w komentarzach pod relacjami z Euro 2016 na Interii: "Jakub BŁYSZCZYkowski". Michał Pazdan był wielką niewiadomą przed turniejem, obawialiśmy się, że jakimś wejściem kung-fu spowoduje rzut karny. Był niewiadomą dla nas, ale nie dla Nawałki i jego załogi. - My wiedzieliśmy na co stać Michała Pazdana - powiedział mi po meczu z Niemcami Robert Lewandowski, gdy "Pazdek" czystą, twardą grą sprowadzał do parteru Maria Goetze, czy Thomasa Muellera. Co się stało po czterech meczach "Biało-czerwonych"? Obrońca Legii jest jednym z największych odkryć Euro 2016. Adam Nawałka nie był faworytem żadnego eksperta w Polsce, gdy trwały poszukiwania następcy Waldemara Fornalika. Uparł się na niego jeden człowiek - Zbigniew Boniek. - Kompleksy, zgodnie z którymi zagraniczny trener jest lepszy od naszego tylko dlatego, że ma inny paszport, są mi obce - uzasadnił Boniek. Nawałka zbudował twierdzę na skale. Jej składniki to: dyscyplina, porządek, silna mentalność, świetne przygotowanie fizyczne i taktyczne, skromność i szacunek dla przeciwnika. - Przez szacunek dla rywala zrobimy wszystko, by go pokonać - te słowa wypowiedziane przed meczem z Ukrainą zapamiętam do końca życia. - Ważne, że drużyna nie jest przemotywowana - ogłosił pan Adam po Szwajcarii. Krytycy Zbigniewa Bońka od dawna narzekają, że nie potrafi wprowadzić takiego systemu szkolenia, jaki mają Belgowie, czy Szwajcarzy. Właśnie, Szwajcarzy. Wielonarodowa reprezentacja wyszkolonych jak według wzoru matematycznego piłkarzy. Świetna, poukładana, groźna dla każdego. A jednak "Biało-czerwoni", rzekomo bez systemu, rzekomo z archaiczną polską myślą szkoleniową wysłali ich do domu. Niech ten letni sen trwa, to bicie rekordów jest kontynuowane. Po raz pierwszy Polska nie straciła bramki w fazie grupowej dużej imprezy, po raz pierwszy wygrała rzuty karne na oficjalnym turnieju. - Trochę nowej historii polskiej piłki już napisaliśmy, ale wiele kart pozostało jeszcze do zapisania - czarujący rywali skrzydłowy Kamil Grosicki również nie ma dość! Z Lyonu Michał Białoński