W sobotę wszystkie wydania wieczornych serwisów informacyjnych radiowych i telewizyjnych rozpoczynały się od wiadomości, że "Biało-czerwoni" są pierwszym ćwierćfinalistą francuskiego Euro. Przed północą doszła wiadomość, że w ćwierćfinale zmierzą się z Portugalią. Zdaniem wielu obserwatorów, życzliwych wobec naszej reprezentacji, może to być jednak dla niej końcowy przystanek. Na razie trwa ożywiona polemika pomiędzy czytelnikami a największymi gazetami sportowymi. Uparcie zwracają one uwagę, że Robert Lewandowski wciąż gra we Francji poniżej swoich możliwości, czym miałby być zaniepokojony przyszły trener Bayernu Carlo Ancelotti. Włoscy miłośnicy piłki nożnej nie podzielają tych obaw. Krytykują też decyzję Fiorentiny, która odesłała na zakończenie sezonu Błaszczykowskiego do Dortmundu. "Skoro Kuba gra tak doskonale na Euro, najwyraźniej we Florencji nie miał po temu warunków" - piszą w internecie kibice, zarzucając florenckiemu klubowi, że nie potrafił wykorzystać talentu Polaka. Wracając do naszego meczu ze Szwajcarią media uważają, że zasłużyła ona bardziej na zwycięstwo, co nie bardzo zgadza się z powszechną oceną, że przez regulaminowe 90 minut była ona na boisku widmem, a nie żywym dynamicznym zespołem. Padają tu nazwiska Krychowiaka, Grosickiego i Milika, którzy jeszcze przed Błaszczykowskim próbowali zdobyć bramkę Sommera. Komplementom pod adresem Polaków nie ma końca, zwłaszcza, że swoje sukcesy na mistrzostwach Europy odnoszą oni po raz pierwszy w historii. Mimo to Portugalia wydaje się wszystkim przeszkodą nie do pokonania. Chyba, że Błaszczykowski obudzi Lewandowskiego i razem ruszą do ataku.