Włosi zaczęli od kibicowania Francuzom, którzy wygrywając z Niemcami pomścili ich porażkę w ćwierćfinale. Jednak po zejściu z boiska kontuzjowanego Cristiana Ronalda ich faworytami stali się Portugalczycy.Już wcześniej komentatorzy nie wykluczali, że Portugalczycy, kończący spotkania w czasie dodatkowym albo po rzutach karnych - jak z Polakami - gotowi jeszcze sprawić wszystkim niespodziankę i wyjechać z Paryża z tytułem mistrzów Europy. Tytułem, który tak jak teraz Francuzom, wymknął im się w finale w 2004 roku, gdy u siebie w domu przegrali z Grekami. Dwanaście lat później oni są górą i to po raz pierwszy w historii.To drugi triumf w tym roku Cristiano Ronaldo po zwycięstwie jego Realu Madryt w Lidze Mistrzów. Tym razem, zapewne z powodu kontuzji, niezbyt lubiany w Italii Portugalczyk zaskarbił sobie przychylność włoskich kibiców, którzy najwyraźniej wolą pechowców od zadufanych szczęściarzy. Tym bardziej, że - jak podkreśla "La Gazzetta dello Sport" - piłkarska Portugalia była do tej pory przykładem przegrywających. Ironią losu, dodaje dziennik, jest fakt, że zdobywca zwycięskiej bramki - Eder - gra we francuskim klubie Lille... Piłkarz rodem z Gwinei Bissau, jednego z najbiedniejszych krajów na świecie, przed meczem finałowym w czasie całego Euro spędził na boisku zaledwie kilkanaście minut.Wydarzeniem jest też portugalska noc w multietnicznym Paryżu, gdzie Portugalczycy byli do tej pory znani jako świetni dozorcy i murarze. Od dzisiaj są również mistrzami Europy i to chyba niemało - kończy włoski dziennik sportowy.