- 28 piłkarzy daje nam komfort wyboru - mówił selekcjoner na pierwszej konferencji prasowej, jeszcze w Juracie. - Po to powołaliśmy tylu zawodników, by nie mieć problemu z wyborem 23-osobowej grupy, która pojedzie na Euro do Francji - dodawał już w Arłamowie, czyli po kontuzji Pawła Wszołka. Nieoczekiwanie w niedzielę, dzień przed podaniem ostatecznej kadry na Euro, na konferencji prasowej pojawił się Jacek Jaroszewski, lekarz kadry. Jego obecność zazwyczaj zwiastuje złe informacje. Tak też było tym razem. Doktor powiedział, że kontuzja barku Rybusa jest poważniejsza niż sądzono, a w związku z tym piłkarz "niemal na pewno" nie pojedzie na mistrzostwa Europy. To fatalna informacja dla selekcjonera, który liczył, że Rybus będzie ważnym elementem tej kadry podczas turnieju we Francji. Z drugiej strony, Nawałka nie powinien mieć teraz problemu z wyborem 23 zawodników, którzy pojadą do La Baule. Będzie musiał skreślić tylko trzy nazwiska. Na pewno wśród nich będzie jeden z bramkarzy - Artur Boruc lub Przemysław Tytoń. Prawdopodobnie ten drugi zostanie w domu, bo Boruc ma dużo większe doświadczenie. Do tego dochodzi Paweł Dawidowicz. Piłkarz, który dostał powołanie trochę na zachętę. Już sobotni wewnętrzny sparing kadry pokazał, że to właśnie Dawidowicz raczej zostanie "odpalony". Był jedynym ze zdrowych graczy, który nie wziął udziału w gierce. Gdy na boisku rozstrzygała się ostateczna walka o bilety do Francji, on indywidualnie ćwiczył w siłowni. To wyraźny sygnał. Pozostaje jedno nazwisko, a wobec kontuzji pomocników Wszołka i Rybusa, prawdopodobnie będzie to jeden z napastników. Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik mają niepodważalną pozycję w kadrze, a daleko za nimi są Artur Sobiech i Mariusz Stępiński. Prawdopodobnie jeden z nich zostanie w domu. Przesądzać jednak nie można, a Nawałka już kilka razy zaskakiwał. Czy tak będzie tym razem? Wszystko rozstrzygnie się kilka minut po godz. 21. Z Arłamowa Łukasz Szpyrka