Polska zremisowała z Litwą 0-0 w towarzyskim meczu w Krakowie. Był to ostatni sprawdzian "Biało-czerwonych" przed mistrzostwami Europy we Francji. Powrót Krychowiaka Niemal przez dwa tygodnie leczył uraz mięśnia, a jego wyjazd do Francji przez chwilę stał pod znakiem zapytania. W spotkaniu z Litwą zagrał od początku i od razu było widać, jak tej reprezentacji jest potrzebny. Rozkręcał się powoli, ale nie to było najważniejsze. Dyrygował kolegami w środku pola, podpowiadał, a dzięki temu gra "Biało-czerwonych" jakoś się kleiła. Jakoś, bo i tak była daleka od przeciętnej. Długie, dokładne podania to znak firmowy Krychowiaka i w tym meczu dobrze to wychodziło. W dodatku piłkarz Sevilli miał w tym spotkaniu wyjątkowo dużo obowiązków defensywnych. Gdy boczni obrońcy podłączali się do ataków, Krychowiak wchodził między stoperów i pomagał im w obronie. I właśnie w ten sposób pomocnik powinien być wykorzystywany w reprezentacji. Kapustka obrońcą? Mówimy: NIE! - Zagram tam, gdzie ustawi mnie trener. Selekcjoner ceni moją uniwersalność - mówił Kapustka podczas zgrupowania w Juracie. I tak piłkarz Cracovii grywał już jako ofensywny lub defensywny pomocnik, a też na skrzydle. W poniedziałek Adam Nawałka jednak przeszarżował. Ustawił Kapustkę na prawej obronie (!), a taki eksprtyment nie mógł się udać. Był to jego pierwszy występ na tej pozycji i nie dało się ukryć, że nie jest to jego ulubione miejsce na boisku. Nie potrafił się odpowiednio ustawić, jego wślizgi były spóźnione, a poza tym "ciągnęło go" do środka. Kapustka na prawej obronie w trakcie Euro? To zły pomysł. Tymczasem ostatni kwadrans Kapustka zagrał na... lewym skrzydle. Prezentował się zdecydowanie lepiej - był dynamiczny i kreatywny. Fabiański czy Szczęsny? Powszechne stają się słowa, że Wojciech Szczęsny zrobił wszystko, by stać się pierwszym bramkarzem kadry, natomiast Łukasz Fabiański nie zrobił nic, by zasłużyć na degradację. W spotkaniu z Litwą bramkarz Swansea wystąpił od pierwszej minuty i nie dał selekcjonerowi żadnej odpowiedzi. W zasadzie pokazał się dwa razy. Już na samym początku meczu, gdy w pięknym stylu obronił strzał jednego z Litwinów, a także pod koniec pierwszej części, gdy niezgrabnie przyjmował piłkę w polu karnym. W drugiej połowie bronił już Artur Boruc, a walka o bluzę z numerem jeden wciąż trwa. Starzyński za Milikiem Na ostatniej prostej przed turniejem we Francji do kadry na Euro załapał się Filip Starzyński. Po znakomitej wiośnie w Zagłębiu Lubin kibice liczyli, że dobrą formę przeniesie na poziom reprezentacyjny. W Krakowie jednak zawiódł. Był ustawiony za Arkadiuszem Milikiem i nie pokazał niczego szczególnego. Zbyt często był schowany za litewskimi obrońcami, nie nadążał za podaniami kolegów i nie czytał gry. Miał kilka ciekawych zagrań, ale to stanowczo zbyt mało, by myśleć o pierwszym składzie podczas turnieju. Z Krakowa Łukasz Szpyrka