Pod koniec niedzielnego spotkania Irlandczycy dośrodkowali piłkę w pole karne. Na dalekie wyjście z bramki zdecydował się Wojciech Szczęsny, ale do piłki przemieszczał się też Piszczek i został staranowany przez bramkarza. Obaj zawodnicy padli na murawę i potrzebowali pomocy. Okazało się, że urazy nie są jednak groźne i wrócili do gry. Okazuje się, że za nieporozumieniem stał... hałas panujący na stadionie. - Łukasz chyba nie usłyszał, że wychodzę z bramki, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze - mówił po spotkaniu Szczęsny. Tę wersję potwierdził obrońca Borussii. - Wojtek mówił, że krzyczał, ale na stadionie było bardzo głośno i go nie słyszałem. Dostałem w przeponę i zabrakło mi powietrza, ale już wszystko jest dobrze - przyznał Piszczek. Okazuje się jednak, że zderzenie z Piszczkiem nie było największym problemem Wojciecha Szczęsnego. Podczas meczu bramkarz nabawił się bowiem urazu mięśnia z Kyle'em Laffertym i pojechał na badania, przechodząc zbieg usunięcia krwiaka w udzie. Jego występ w czwartkowym meczu z Niemcami stoi pod znakiem zapytania. - W wyniku zderzenia Wojtek ma silnie stłuczony mięsień czworogłowy i duży obrzęk. Po konferencji prasowej jedziemy na szczegółowe badania. Mam nadzieję, że nie będzie źle, ale jest podejrzenie krwiaka. Musimy to sprawdzić. Nie chcę jednak teraz wyrokować, czy w czwartek będzie gotowy. Trzeba się liczyć z tym, że Wojtek nie zagra z Niemcami - ocenił jeszcze przed poniedziałkowymi badaniami lekarz naszej kadry Jacek Jaroszewski. Z Nicei Piotr Jawor, Michał Białoński