Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Cel minimum reprezentacji Polski na Euro 2016 to wyjście z grupy? Zbigniew Boniek: - Tak sobie wszyscy ułożyli. Ale nie ma celów minimum i maksimum. Jedziemy po to, żeby dobrze zagrać i wyjść z grupy. To jest nasze zadanie. Nieważne, jak je nazwiemy. Jeżeli nie awansujemy do 1/8 finału, to uważam, że ta grupa piłkarzy i trener nie będą czuli się usatysfakcjonowani z pracy, jaką wykonali. A dla pana jaki wynik będzie zadowalający? - Mam w swoich żyłach za dużo piłki, żebym coś deklarował. Dam prosty przykład - możemy wyjść z grupy i od razu trafić na Francję. I po fantastycznym meczu odpaść. Jako prezes PZPN powiedziałem kiedyś, że zawiozę nas na Euro 2016 i dotrzymałem słowa. W tym czasie musiałem dokonać wyboru trenera, wprowadziliśmy ogólne zmiany dotyczące reprezentacji, przygotowań, logistyki. Z przymrużeniem oka patrzę, gdy ktoś mówi, że prezes PZPN jest odpowiedzialny za wynik. Prezes jest odpowiedzialny za sto tysięcy koncepcji, które realizuje federacja. Powiem tak - będę miał satysfakcję, jeśli wyjdziemy z grupy. Byłoby to historyczne wydarzenie, jeśli chodzi o Polskę w mistrzostwach Europy... - I nie chcę mówić, że będziemy czekać na podobne kolejne 16 lat czy coś takiego. Jeśli wyjdziemy z grupy, będę - jak wspomniałem - usatysfakcjonowany. Co nie znaczy, że szczęśliwy. Bo będę szczęśliwy, jeśli dojdziemy jeszcze dalej. Zobaczymy, na kogo trafimy, jak będziemy grać, itd. Co innego wpaść na Mike'a Tysona, a co innego np. na Grzesia Skrzecza, którego przy okazji serdecznie pozdrawiam. Mówiąc poważniej - zdajemy sobie sprawę z naszej siły i słabszych stron, ale i jesteśmy przygotowani pod każdym względem. Holenderski serwis analityczny Infostrada Sports, obecnie Gracenote, przedstawił niedawno swoją prognozę Euro 2016. Zgodnie z nią Polska dojdzie do ćwierćfinału, tam silniejsza okaże się od nas Hiszpania (procentowe proporcje 32-68), natomiast tytuł zdobędzie Francja. Co pan na to? - Jeżeli mielibyśmy grać w ćwierćfinale i wpaść na Hiszpanię, to piszę się na to. Naprawdę bardzo chciałbym zagrać w ćwierćfinale z Hiszpanami, jeżeli byłoby to możliwe. Bo my takie mecze lubimy. Nasza drużyna czułaby szalony komfort psychologiczny. Nic by nie musiała, a wiele by mogła... - Osiągnęłaby to, czego nigdy wcześniej żadna polska drużyna nie zrobiła - ćwierćfinał Euro. Mało tego, grałaby z Hiszpanią, która nie jest tą Hiszpanią, jaka zadziwiła świat cztery czy sześć lat temu. Tam jest pewna zmiana pokoleniowa, a jeśli weźmiemy dwa najlepsze kluby z Primera Division, nie mają w podstawowym ataku hiszpańskiego piłkarza. Taki mecz biorę w ciemno. Gdyby nas pokonali, bo tak czy owak są jeszcze od nas trochę lepsi, nic by się nie stało. Natomiast w razie naszego zwycięstwa byłby niesamowity sukces. Ale sprawa najważniejsza - wygrajmy najpierw z Irlandią Północną. Wszyscy myślą, że to jakieś "ogórki". A oni są wyżej od nas w rankingu FIFA. W najnowszym tylko o jedną pozycję - zajmują 26. miejsce, a Polska - 27. Faktem jednak jest, że tracą mało bramek, a ostatni mecz przegrali w marcu 2015 roku. - Tracą bardzo mało goli, są twardzi, zdecydowani, grają tzw. długą piłką, łokciami, itd. Dlatego idźmy i miejmy cierpliwość wykonywać krok po kroku. Francja z Pogbą, Martialem, Comanem, Griezmannem, Payetem i wieloma innymi świetnymi piłkarzami jest faworytem turnieju? - Zdecydowanym. Pamiętajmy, że gdy Francuzi coś organizują u siebie, to wygrywają. Przykładem mistrzostwa Europy 1984 i mistrzostwa świata 1998. Mają teraz wspaniałe pokolenie młodych piłkarzy. A jeśli chcemy też być uczciwi, to siła tej drużyny wynika m.in. z historii. Tego, jakie to jest państwo, gdzie miało swoje kolonie, kto ma francuski paszport, itd. Nawet jeśli spojrzymy na obecną kadrę, jest co najmniej ośmiu zawodników, którzy są Francuzami, ale z tego, powiedzmy, dawnego systemu kolonialnego. To np. na MŚ 2010 nie zafunkcjonowało, ale teraz są dla mnie faworytem. Mocni, wybiegani, silni. Zobaczymy tylko, jak to będzie wyglądało w praniu, bo oni od dwóch lat nie grali meczu o punkty. Oprócz gospodarzy w roli faworytów widziałbym także Niemców, Hiszpanów i Belgów. Kiedyś problemem przed wielkimi imprezami było to, że nasi piłkarze niewiele grali w swoich zagranicznych klubach. Teraz grają bardzo dużo i... pojawiają się opinie, że to także kłopot. Mogą przyjechać zmęczeni na zgrupowanie. Jak to jest - lepiej grać mało czy dużo w sezonie poprzedzającym wielki turniej? - Umiejętność trenera polega na tym, żeby później nie zaczynał nowego przygotowania, tylko podtrzymywał pewne rzeczy. Hiszpanie, Włosi, Niemcy, Anglicy, Francuzi - oni grają w najlepszych klubach i to do końca oraz o wszystko. Czyli ich stopień wydolności w rozgrywkach jest trochę większy od naszych zawodników, bo walczą o poważniejsze trofea - Champions League, Europa League. I świetnie sobie radzą w reprezentacji. A my się nagle o to martwimy... W 2004 roku mistrzostwo Europy zdobyła Grecja, przy wielkim udziale np. obrońcy Traianosa Dellasa, który wcześniej miał problemy z miejscem w jedenastce Romy. Przyjechał na turniej do Portugalii dość wypoczęty i błyszczał. Nie tylko zresztą on... - To może wynikać z czego innego, np. z nastawienia psychicznego. Tego, jak stworzona jest reprezentacja, czy jest tam atmosfera, czy piłkarze chcą się w niej pokazać, itp. Poza tym myślę, że gdyby dzień po zdobyciu przez Greków tytułu zrobić od nowa turniej w Portugalii, nie wyszliby z grupy. Piłka właśnie taka jest - nieprzewidywalna. Dlatego się wszystkim podoba. Ja uważam, że lepiej być w formie i starać się ją utrzymać. Bo jeśli np. 20 z 23 piłkarzy nie jest w formie i trzeba ją budować, to nie jest to łatwe. Z racji obowiązków w klubach kilku piłkarzy ominęło zgrupowanie regeneracyjne w Juracie i nie wszyscy chyba zdążą na początek obozu w Arłamowie. To jakiś problem? - Nie. W podobnej sytuacji są selekcjonerzy innych reprezentacji. Na pewno damy sobie radę. A kłopotem nie będą ogromne odległości między bazą kadry w La Baule a Niceą i Marsylią, gdzie zagra z Irlandią Północną i Ukrainą? Podróże samolotem potrwają krótko, ale nad Atlantykiem jest inny klimat niż na południu Francji... - Ciepłe miejsce odbiera czasami człowiekowi siły. My jesteśmy we wspaniałym ośrodku, na uboczu, pięknym, eleganckim. Będziemy daleko od zgiełku. Idealna temperatura, 18-22 stopnie. Do lotniska mamy 15-20 minut autokarem, wsiadamy do samolotu i lecimy bezpośrednio. Piłkarze to nie dzieci, oni są do tego przyzwyczajeni. Zresztą, jakie miasto byłoby w dość równej odległości od Nicei, Marsylii i Paryża, gdzie zagramy z Niemcami? Na przykład Lyon... - Ale tam byśmy nie mieli takich warunków. Lyon to duże miasto, zgiełk. Uważam, że wybraliśmy znakomicie. W tym ośrodku nie będziemy czuć presji Euro. Zresztą np. Szwedzi zamieszkają blisko nas. Odległości nie są żadnym determinującym czynnikiem. Wszystkie drużyny po meczach będą musiały gdzieś lecieć lub jechać. My też jesteśmy przyzwyczajeni - w eliminacjach Euro 2016 lecieliśmy dzień przed meczami. I sobie radziliśmy. Decydujący głos miał selekcjoner. Powiedział nam, jaki ośrodek i gdzie chciałby mieć jako bazę. Mamy naprawdę świetne warunki. Gdybyśmy wybrali bazę w dużym mieście, pewnie byłbym pytany, dlatego wolimy zgiełk zamiast ciszy i spokoju. Czy największym problemem kadrowym tej reprezentacji jest środek obrony? Konkretnie mówiąc, obsada drugiego miejsca obok Kamila Glika? - Powiem tak - czasami zdarza się, że najsłabszy punkt okazuje tym najmocniejszym i na odwrót. Drużyna broni się całym zespołem, a nie trzema-czterema piłkarzami. To jednak pytanie do trenera Adama Nawałki, a nie do mnie. Nie chciałbym wypowiadać się o sprawach kadrowych. Jedno pytanie o atak. W kadrze pewne miejsce mają Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik. Kto powinien być trzeci - młody zawodnik z naszej Ekstraklasy czy bardziej doświadczony z silniejszej zagranicznej ligi? - Według mnie Nawałka postawi na tego, który będzie w lepszej dyspozycji w danym momencie. Co to za różnica - czy jedzie młodszy, czy starszy? Jedzie ten, kto może być drużynie najbardziej przydatny. Poza tym nie zapomnijmy o jednej sprawie. Kamil Grosicki, nominalnie skrzydłowy, też może być bardzo groźnym napastnikiem. Naprawdę jest mnóstwo różnych wariantów. Trener wie, co robi. Niektórzy piłkarze biorą udział w reklamach, co widać zwłaszcza teraz, przed Euro. W jednej z nich wystąpił także trener Nawałka. Na jakich zasadach to się odbywa w PZPN? - Wszystko jest jasne. Mamy zapis w kontrakcie z trenerem, że nie może być twarzą jakiejkolwiek firmy, która jest konkurencją dla sponsorów PZPN. Są to normalne rzeczy. Widziałem reklamę z trenerem, podobało mi się. Zresztą nie mnie o tym mówić. Musimy się przyzwyczajać, że dzisiejsza piłka to również obowiązki pozaboiskowe, kontrakty reklamowe, zobowiązania wobec do sponsorów. Wszyscy to rozumieją. To nie ma nic wspólnego z formą piłkarzy na boisku. Rozmawiał: Maciej Białek