Interia: Co pan robi w Arłamowie? Szymon Marciniak: - Przyjechaliśmy przede wszystkim na zgrupowanie naszego zespołu sędziowskiego. Przed nami duża impreza i trzeba dopieścić wszystkie elementy. Przede wszystkim współpracę i sygnalizację. Często mamy tylko ułamki sekund na podjęcie decyzji i musimy porozumiewać się kodami, skrótami, których nikt nie rozumie. Często piłkarze się śmieją i pytają: "panie sędzio, co pan powiedział?", odpowiadam: "nic, i tak nie zrozumiesz". Bo rzeczywiście są to półsłówka, ale dla nas bardzo istotne. - Kiedy dostałem propozycję przyjechania tutaj od prezesa Zbigniewa Bońka i selekcjonera Adama Nawałki, żeby pomóc tej reprezentacji, podszkolić teoretycznie, posędziować, by poczuli jak to jest, gdy ma się wokół siebie sześciu sędziów a nie czterech, to pozmienialiśmy nasze plany i jesteśmy. Na czym dokładnie będzie polegać szkolenie? - Teoria to teoria, nie wymaga to tłumaczenia. Fajnie, że mamy wszystko podparte klipami, wyrzucimy piłkarzom kawę na ławę. Zobaczą dokładnie, kiedy jest żółta, kiedy czerwona kartka, w jakich przypadkach każe się za DOGSO (pozbawienie realnej szansy zdobycia bramki - przyp. red.). To mogą być kluczowe decyzje w finałach ME, bo gra w osłabieniu w jakimś meczu, to może być poważna strata. - Mam nadzieję, że zawodnicy i sztab wyciągną z tego wnioski. Zresztą to mi bardzo imponuje - w tej reprezentacji nic nie dzieje się przypadkowo. Trener Nawałka, którego znam bardzo dobrze z ligi, jest perfekcjonistą. Lubi wszystkie nowinki, ale to fajnie, bo gonimy świat pod tym względem. Najlepsze drużyny grające w Europie, Lidze Mistrzów, zatrudniają byłych arbitrów międzynarodowych, bo uważają, że dziś sędziowanie jest kluczowe. - Na początku byłem zaskoczony, kiedy przyjechałem do Turynu, a Giorgio Chiellini wiedział, że jest to mój debiut w Lidze Mistrzów. Byłem bardzo zdziwiony! Myślałem, że zawodnicy takimi rzeczami się nie zajmują, ale jest inaczej. Gracz jednego z najlepszych klubów wiedział o mnie wszystko. To pokazuje, jak ważny jest każdy element tej gry. Cieszę się ogromnie, że w końcu dorośliśmy do tej świadomości. Reprezentacja, mimo że jest dziś tak mocna, stara się znaleźć najsłabszy punkt. Bo jesteś tak dobry, jak twój najsłabszy punkt. Wspomniał pan o debiucie w Lidze Mistrzów. Jak pan to przeżył? - To śmieszne, bo było to tak dawno, że powoli o tym zapominam. Debiut będę jednak pamiętał. Miło że było to w takim meczu jak Juventus Turyn - Malmoe. Piękny nowy stadion, superatmosfera. Skłamałbym, gdybym powiedział, że byłem zdenerwowany, stremowany. Czekaliśmy po cichu na ten debiut. Ogromnie się cieszę, że ten mecz poszedł bardzo dobrze, a za dwa tygodnie następny, a za kolejne dwa tygodnie następny... - W sędziowaniu ciężko coś sobie założyć. Jedna decyzja może być niewybaczalna. Pamiętamy, gdy Thierry Henry zagrał ręką w meczu Francja-Irlandia. Nikt tego nie wybaczył sędziemu Hansonowi, który wówczas był na topie, a ta jedna decyzja wszystko popsuła. Taka niewdzięczna jest ta robota, ale ją kochamy. Robimy wszystko, by być jeszcze lepszym. Zdajemy sobie sprawę, że błędy będą się pojawiały. Nigdy nie wygramy z okiem kamery. Liga Mistrzów to prawdziwy europejski top, ale przed panem jeszcze większe wyzwanie - Euro 2016. Co pan czuje na myśl o tym turnieju? - Najgorszy jest czas oczekiwania. Każdy nie może się już doczekać tej imprezy. Jesteśmy przygotowani. Sędziowaliśmy w tym roku naprawdę duże spotkania - m.in. ćwierćfinał Ligi Mistrzów, półfinał Ligi Europejskiej. Umówmy się, są tylko dwa półfinały. Jeśli tam byliśmy, to znaczy, że komisja nam wierzy i ufa. Jesteśmy gotowi na każde spotkanie, z finałem mistrzostw Europy włącznie. Kadrowicze Nawałki mówią, że ich celem będzie osiągnięcie jak najlepszego wyniku, czyli przynajmniej wyjście z grupy. Jaki jest pana cel przed tym turniejem? - Moim celem jest posędziowanie każdego kolejnego meczu najlepiej, jak tylko potrafię. Tak jak powiedziałem, sędziowanie jest o tyle niewdzięczne, że po jakiejś jednej decyzji, trzeba będzie przesunąć bilety do Polski z 11 lipca na czerwiec. - Jesteśmy jak skoczkowie, którzy muszą oddać dwa równe skoki. Musimy posędziować dwie dobre połowy, i to od pierwszej do ostatniej doliczonej minuty. Wiem, że możemy zrobić wszystko na tych mistrzostwach Europy. Wiele osób mówi: "Jesteś najmłodszy, pierwsza taka impreza, szybko wyjedziesz". Ok, chapeau bas dla tych wszystkich, którzy trzymają za to kciuki. - Podobnie mówiono na mistrzostwach Europy do lat 21, a byliśmy pierwszymi, którzy poprowadzili mecz otwarcia i finał. Dużo dały nam też rozgrywki klubowe. Podsumowując - pierwszy mecz jest najważniejszy, ale apetyty są duże.