W ćwierćfinale mistrzostw Europy rozgrywanych w Austrii i Szwajcarii zmierzyły się dwa zupełnie przeciwne zespoły. Turcja, której grę w fazie pucharowej, określano mianem przypadkowej i nie do końca zasłużonej oraz Chorwacja, która w oczach wielu ekspertów grała najładniejszą piłkę wśród wszystkich finalistów. Drużyna Fatiha Terima podchodziła do meczu mocno osłabiona. Z powodu czerwonej kartki w ostatnim meczu grupowym, zawieszony na dwa mecze został bramkarz Volkan Demirel, a na urazy i przemęczenie narzekała część zawodników z pola. Chorwaci nie mieli takich problemów. Selekcjoner Slaven Bilić, dzięki wywalczonemu wcześniej awansowi, mógł dać odpocząć swoim piłkarzom w ostatnim meczu fazy grupowej z Polską. Mecz emocjonujących końcówek Do meczu na Ernst-Happel Stadion w Wiedniu, obie drużyny podeszły jednak tak samo - czyli raczej ostrożnie. Do pierwszej sytuacji podbramkowej doszło dopiero po blisko dwudziestu minutach. Po dośrodkowaniu Luki Modricia, o krok od zdobycia bramki był Ivica Olić, który trafił w poprzeczkę. Przed przerwą, Turcja odpowiedziała potężnym uderzeniem z dystansu Mehmeta Topala, ale po tej próbie piłka nieznacznie minęła chorwacką bramkę. W drugiej połowie niewiele się działo, a najciekawsza była końcówka. Turecki bramkarz - Rustu Recber dwukrotnie, w doliczonym czasie gry, ratował swój zespół przed stratą gola. Najpierw odbił na rzut rożny piłkę po strzale Darijo Srny, a następnie zatrzymał Olicia. Dogrywka przebiegała podobnie jak druga połowa. Wolno, a momentami nudno, aż do końcówki, w której ponownie emocje sięgnęły zenitu. W 119. minucie, Luka Modrić wyprowadził ze światła bramki Rustu Recbera, który ruszył do linii końcowej, aby zatrzymać lidera Chorwatów. Wówczas pomocnik sprytnie dośrodkował na głowę Ivana Klasnicia, a ten trafił do pustej bramki. Niemożliwe w piłce nożnej nie istnieje Chorwaci oszaleli. Na murawie zameldowała się cała ławka rezerwowych, na czele z trenerem Biliciem. Nasi grupowi rywale byli pewni, że awansu do strefy medalowej nie mogą już stracić. Kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem, przekonali się jednak, w jak wielkim byli błędzie. Długim podaniem z okolic linii środkowej popisał się bramkarz ekipy Terima, a w polu karnym Stipe Pletikosy najlepiej zachował się Semih Senturk, który doprowadził do remisu. Rzuty karne okazały się formalnością, bo zdezorientowani całym zajściem z końcówki dogrywki Chorwaci, podeszli do jedenastek kompletnie rozbici. Z czterech prób, na bramkę zamienili zaledwie jedną, a Turcy byli bezbłędni. - Nie jestem w stanie opisać tego, co się wydarzyło. Jeżeli tak dalej będziemy tak grać i wierzyć w siebie, to nie ma dla nas rzeczy niemożliwych - mówił po spotkaniu Hamit Altintop. Za determinację i walkę do końca, drużyna z nad Bosforu zyskała sympatię i uznanie wielu kibiców na całym świecie. Niestety, w półfinale z Niemcami, pomimo wielkich ambicji, zabrakło umiejętności i na strefie medalowej podopieczni Terima zakończyli swój imponujący marsz. Autor: Kamil Kania