To będą burzliwe ponad dwa tygodnie zanim PZPN ogłosi następcę Paulo Sousy. Spekulacjom nie będzie końca, uaktywnią się rozmaitej maści suflerzy, wielu będzie starało się, jeśli nie narzucić kogoś, na kim im zależy, to choćby podrzucić jakieś nazwisko do ucha prezesa. Już teraz trwa giełda, zachwalanie lub postponowanie kandydatów. Patrząc jednak na styl sprawowania władzy przez Kuleszę, nawet zausznicy mają niewielką siłę przebicia, choć przekazują, czego oczekuje środowisko. Wydaje się też, że do samego końca nazwisko trenera będzie utrzymywane w tajemnicy. Jeśli je poznamy, to na samym finiszu elekcji. Zgodnie z prezesowską prerogatywą Kulesza najpewniej nie będzie również z nikim konsultował wyboru, po prostu go zakomunikuje. Dowodził nie raz, że ma osobliwy dar przekonywania - skądinąd na tym stanowisku ważny to przymiot - a że ma również dar przekonywania do tego, by milczeć, spodziewać należy się ekscytującego 19 stycznia. Wtedy formalnie zbierze się zarząd PZPN, wcale nie po to, by dyskutować, ale "klepnąć" pomysł szefa. Pytanie, co to za pomysł? Kto zastąpi Paulo Sousę w reprezentacji Polski? Cezary Kulesza musi zdecydować We wszystkich rankingach prowadzi Adam Nawałka. Powrót do niedawnego selekcjonera jest tak oczywisty, że paradoksalnie wydaje się niemożliwy. Wcale nie dlatego, że człowiek, który stał za sukcesem na Euro 2016, a później awansował na mundial, nie nadaje się lub wypadł z obiegu. Jeśli przepadnie, to z innego powodu. Jest wręcz naturalną pokusą, by na stanowisku szefa federacji dokonywać wyborów autorskich, które nie są powieleniem decyzji ustępującego prezesa. Michał Listkiewicz dostał Janusza Wójcika "w spadku" po Marianie Dziurowiczu. Grzegorz Lato długo mierzył się po Listkiewiczu z kontraktem Leo Beenhakkera. Zbigniew Boniek z kolei nim wybrał Nawałkę wypatrywał z utęsknieniem końca nieudanych eliminacji Waldemara Fornalika. Żadnemu z prezesów, niezależnie od oceny ich kadencji, nie było komfortowo ze schedą po poprzedniku. Z tych samych powodów, ale przede wszystkim na kanwie wydarzeń w reprezentacji na linii trener - drużyna, odpada również kandydatura Jerzego Brzęczka. Sięgamy więc po kolejnych ludzi trenerskiego fachu, których nazwiska w ostatnich dniach odmieniane są przez wszystkie przypadki. Michała Probierza i Czesława Michniewicza zna Kulesza na wskroś, zatrudniał ich w Jagiellonii, świadom jest ich atutów i mankamentów. I tu też prezes PZPN raczej nie policzy się ze zdaniem tzw. środowiska, wiadomo bowiem od jego najbliższych współpracowników, że na temat tych akurat szkoleniowców, którzy przepracowali u niego kilka sezonów, ma wyrobione zdanie. Jakie? To tajemnica prezesa, prezesa to tajemnica. Nie bez znaczenia może być też fakt, że trenera Michniewicza wymieniano jako jednego z żelaznych pretendentów do stanowiska selekcjonera u prezesa Bońka, co jest dość ważne, biorąc pod uwagę odmienny styl władzy prezentowany przez Kuleszę.Czytaj więcej na Polsatsport.pl