Problemem jest nietypowy moment zatrudnienia selekcjonera i terminarz. Selekcjoner nie zaczyna bowiem nowych eliminacji, ale wskakuje do gry na dwa miesiące przed meczami barażowymi o mundial. Sprawa jest prosta. Adam Nawałka i jego menedżerowie chcieli uzyskać kontrakt minimum do zakończenia mistrzostw świata w Katarze, czyli w praktyce do końca 2022 roku. W przypadku przegrania barażów i spadku notowań trenera, sugerowali, by został on dyrektorem sportowym PZPN. Na to nie zgodzili się podobno Cezary Kulesza i jego współpracownicy. Adam Nawałka. Co z długością kontraktu i zarobkami? W tej sytuacji obóz Adama Nawałki chciał podpisać kontrakt, na mocy którego, po ewentualnej porażce w barażach, pan Adam przestałby pełnić funkcję selekcjonera, ale dostawałby wynagrodzenie do końca 2022 roku. I tu znowu pojawiło się veto ze strony PZPN. Związek chciałby płacić Nawałce tylko za niewiele ponad dwa miesiące pracy (jeden lub dwa mecze barażowe), umowa byłaby podpisana na kwartał, z możliwością wymówienia w przypadku przegranych barażów lub automatycznego przedłużenia, gdyby Polska wyszła z nich zwycięsko. Na to oczywiście nie chciał się zgodzić menedżer Adama Nawałki. Podobno jednak sam trener jest dość elastyczny w rozmowach i jest w stanie zgodzić się na kontrakt tylko trzymiesięczny (z opcją przedłużenia po awansie), ale za dużo wyższą stawkę niż w przypadku kontraktu długoterminowego. Nawałka na starcie negocjacji zaproponował PZPN wynagrodzenie dla siebie na poziomie 300 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Nie było na to zgody ze strony związku. Ustalono kwotę 200 tysięcy złotych brutto, ale przy kontrakcie długoterminowym, minimum do końca 2022 roku z opcją przedłużenia na eliminacje i finały Euro 2024 roku. Gdyby kontrakt miał być tylko na trzy miesiące, Nawałka jest skłonny się na to zgodzić, ale wraz z menedżerami zaproponował stawkę na poziomie zarobków Paulo Sousy, za którego ma teraz dokończyć robotę w eliminacjach. Portugalczyk zarabiał 75 tysięcy euro miesięcznie, czyli około 340 tysięcy złotych. Adam Nawałka zarobiłby więc przez trzy miesiące około miliona złotych, nawet w przypadku przegranej z Rosją, czy w barażowym finale. Na to też nie ma zgody w PZPN. Adam Nawałka "straszony" Kollerem, Szewczenką i Probierzem? Strony dały więc sobie chwilę do namysłu. 19 stycznia, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, podczas zebrania zarządu PZPN, nie powołano nowego selekcjonera. Nawet oficjalnie ten wątek nie był w porządku obrad, jedynie prezes Kulesza przedstawił efekt dotychczasowych rozmów z kandydatami. Jako element strategii PZPN wypuścił informację, że rozmawia z Marcelem Kollerem, a później z Andrijem Szewczenką plus, że w grę wchodzi też ciągle zatrudnienie Michała Probierza. I że Koller jest faworytem, a następnego dnia, że Szewczenko. To takie trochę gierki discopolowe. To wszystko taka sama prawda jak to, że Legia negocjuje wykupienie Juergena Kloppa od czerwca z Liverpoolu. Koller nie wchodzi w grę, bo został zaproponowany przez Cezarego Kucharskiego, a ten jest mocno skonfliktowany z Robertem Lewandowskim. Piłkarz roku FIFA w życiu nie zgodzi się na pracę z selekcjonerem zarekomendowanym przez "Kucharza", a wrzucanie w tym momencie zgniłego jajeczka do kadry nikomu by nie posłużyło. Szewczenko został zwolniony z Genui, gdzie miał problem z wygraniem choćby jednego meczu. Ciągle jednak obowiązuje go tam kontrakt, na mocy którego zarabia około 3 miliony euro rocznie. PZPN musiałby dogadać się z Genoą i Szewczenką w kwestii rozwiązania tej umowy. A to jest nierealne. Z obozu Szewczenki płyną wieści, że u nowego pracodawcy chce zarabiać nie mniej niż w Genui i nie ma szans, by pracował za milion euro rocznie, a to górna granica dla PZPN. Do tego nie jest pewne w obecnej sytuacji politycznej, czy Szewczenko, jako Ukrainiec, mógłby spokojnie prowadzić Polskę w Moskwie. Więcej na polsatsport.pl - kliknij TUTAJ! Robert Zieliński, Polsat Sport