W poniedziałek rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami eliminacyjnymi do mistrzostw świata w 2022 roku. W czwartek "Biało-Czerwoni" zagrają z Węgrami, trzy dni później z Andorą, a na zakończenie, 31 marca z Anglią. Spotkanie przeciwko Węgrom będzie debiutem selekcjonera Paulo Sousy. Portugalczyk chce odmienić grę kadry m.in. poprzez zmianę ustawienia. Sousa zamierza grać trójką obrońców. Entuzjastą takiej zmiany nie jest były reprezentacyjny obrońca Tomasz Kłos. W rozmowie z Interią przyznaje, że jest bardzo mało czasu, aby testować nową taktykę. - Moje zdanie jest cały czas takie samo. Mamy zawodników pod grę czwórką obrońców. Wygląda na to, że trener Sousa będzie chciał grać dwoma wahadłami, trójką defensorów plus dwóch defensywnych pomocników, do tego jeden ofensywny i dwóch napastników - kreśli potencjalne ustawienie Kłos. - Nie wiem, czy jesteśmy na tyle mocni, by grać takim ustawieniem. Brakuje czasu. Gramy z Węgrami, którzy w barażach awansowali na Euro i na pewno są tym faktem podbudowani. Później Andora i na końcu jedziemy do Anglii. Dla mnie to jest novum, swego rodzaju ciekawostka. Jeżeli zagramy trójką obrońców, będzie to bardzo odważne posunięcie trenera, ale ma do tego prawo - dodał. Tomasz Kędziora ma inne atuty Kłos twierdzi, że decyzja o grze trójką defensorów, mogła mieć wpływ na brak powołania dla Tomasza Kędziory, który w Dynamie Kijów gra na prawej stronie w czteroosobowym bloku obronnym. Do tej pory w kadrze pełnił podobną rolę. - Nieprzypadkowo Paulo Sousa nie powołał Tomka Kędziory. Uważam to za duże zaskoczenie. Pewnie nie widzi go jako wahadłowego. Tomek jest bardziej przyzwyczajony do gry w czwórce, jako prawy obrońca, który od czasu do czasu podłącza się do akcji ofensywnych. To mu pasuje, z tego się wywiązuje. Nie jest jednak zawodnikiem, który ma nawyki grania do przodu, jak pomocnik. U Bereszyńskiego, czy Płachety jest to bardziej widoczne - tłumaczy Kłos. Były obrońca m.in. Wisły Kraków twierdzi, że mecz z Węgrami wcale nie będzie łatwy. Rywale przeżywają dobry okres, a własne boisko, mimo braku kibiców, może być ich atutem. - Na pewno nie będzie to łatwy mecz. Węgrzy tanio skóry nie sprzedadzą. Najbliższe spotkania będą dla nich odpowiedzią, w którym miejscu się znajdują przed rozpoczynającymi się w czerwcu mistrzostwami Europy. Oprócz tego będą grali u siebie. W barażach skazani byli na pożarcie, a okazało się, że na własnym stadionie wywalczyli awans po golu w ostatniej minucie - mówi Kłos. W ekipie Węgrów zabraknie ich największej gwiazdy Dominika Szoboszlaia, który jest kontuzjowany. Kłos twierdzi, że nie musi to wpłynąć negatywnie na grę naszych rywali. - Jest to jakiś wykładnik gry narodowej Madziarów, ale nawet największa gwiazda, jeżeli nie dostaje piłek, nie uczestniczy w grze, to nic nie zrobi. Jak to nieraz Zbigniew Boniek mówi: "Nie ma ludzi nie do zastąpienia" - kończy były obrońca reprezentacji Polski. Michał Przybycień Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!