Zbigniew Czyż, Interia: Zaskoczyły pana powołania Paulo Sousy na najbliższe zgrupowanie? Piotr Czachowski, były reprezentant Polski: - Na pewno jest trochę zaskoczeń. Przede wszystkim nie ma w kadrze Tomasza Kędziory, nie ma też Bartosza Kapustki. Piłkarza Legii pamiętamy z bardzo dobrych występów w kadrze pięć lat temu, ale widocznie portugalski szkoleniowiec uznał, że Bartek potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby dojść do bardzo dobrej dyspozycji. Poza brakiem Kędziory i Kapustki coś jeszcze zdziwiło pana w powołaniach na najbliższe trzy mecze? - W kadrze znalazło się miejsce dla kilku naprawdę bardzo młodych piłkarzy. Mam nadzieję, że w przyszłości będą mocnymi, jasnymi punktami tej reprezentacji. Taki jest cel tych powołań dla zawodników Pogoni Szczecin, czy dla Bartosza Slisza z Legii. No właśnie, Slisz zasłużył bardziej na powołanie niż Kapustka? - Spodziewałem się, że to jednak Bartek Kapustka zostanie prędzej powołany do kadry niż Bartek Slisz. Ten ostatni pewnie będzie się czuł lepiej, gdy wkrótce powołanie otrzyma też kolega z ligowej drużyny. Ja mam nadzieję, że Slisz jak i inni młodzi piłkarze wkrótce będą stanowić o sile naszej reprezentacji. Czas płynie jednak nieubłaganie. Owszem, mamy trzon zespołu, począwszy od bramkarza, przez Kamila Glika w obronie, Piotra Zielińskiego w pomocy po Roberta Lewandowskiego w ataku, ale już trzeba się rozglądać za ich następcami. I to właśnie Paulo Sousa robi, wysyłając powołania dla młodych piłkarzy. Niewątpliwie, selekcjoner poczynił także fajny krok, jeżdżąc chociażby na mecze Ekstraklasy i obserwując naszych ligowych zawodników. A powołanie dla Kamila Grosickiego jest zasłużone? Nie gra przecież w West Bromwich Albion. - Wydaje się mi, że Kamil Grosicki, nawet niegrający w klubie, to piłkarz, który może dać coś dobrego, wchodząc na boisko z ławki rezerwowych. Bezsprzecznie taki zawodnik jest nam potrzebny. Paulo Sousa w tym powołaniu ma trochę racji. To jest taki wyjątek, który należało zrobić w kierunku tego zawodnika. Co by nie mówić, to my jednak nie jesteśmy Brazylią, żeby móc sobie pozwolić na ominięcie takiego piłkarza przy powołaniach. Poza tym należy się mu szacunek w stosunku do tego co zrobił do tej pory dla kadry. Poza tym, jeśli popatrzymy też na nasze skrzydła w pomocy, to jest tam trochę mankamentów. Jako były obrońca, jak zestawiłby pan linię obrony na najbliższe spotkania, zwłaszcza pierwszy mecz z Węgrami? - Myślę, że najbardziej odpowiednia trójka obrońców, jaką można by teraz zestawić, to Kamil Glik, Jan Bednarek i Michał Helik. Tak, ten ostatni wymieniony przeze mnie piłkarz, to może być nasza przyszłość w obronie. Ten chłopak gra wszystkie mecze w Barnsley. Ma duży potencjał, świetnie się prezentuje. Co więcej, myślę, że to właśnie w nim Paulo Sousa może widzieć taką małą niespodziankę i to jego może wystawić do gry w pierwszej jedenastce. Nie tylko w tych najbliższych meczach, ale także podczas Euro. Gdybyśmy zagrali jednak czwórką obrońców? - W tej sytuacji postawiłbym na Glika, Bednarka, Bereszyńskiego i... może Darka Wdowczyka? (śmiech), świetnie operował lewą nogą w obronie. Gdyby przyszło nam zagrać czwórką obrońców, to tutaj trzeba byłoby się trochę dłużej zastanowić. W meczu z Węgrami będziemy faworytem? - Minimalnym, ale jednak tak. W rankingu FIFA jesteśmy na wyższej pozycji. Z drugiej strony należy pamiętać, że klubowa piłka na Węgrzech zrobiła znaczny postęp. Tamtejsze drużyny prezentują się lepiej w europejskich pucharach od naszych drużyn. Musimy być w tym spotkaniu bardzo czujni. Mamy jednak trochę większą jakość poszczególnych piłkarzy i liczę na udane rozpoczęcie eliminacji do mundialu. Według mnie, to będzie bardzo ważne spotkanie w kontekście walki o drugie miejsce w tabeli naszej grupy. Potem w Warszawie na stadionie Legii mecz z Andorą. - Tutaj nie wyobrażam sobie innego rozstrzygnięcia niż nasze pewne zwycięstwo. Bez dwóch zdań. Na koniec tej serii eliminacji do mistrzostw świata pojedynek z Anglią na Wembley. Wierzy pan w dobry wynik? - W meczu z Anglią potrzeba będzie naprawdę żelaznych płuc. To będzie trzeci mecz w krótkim odstępie czasu. Czeka nas naprawdę trudne spotkanie, tym bardziej, że w wyjazdowych meczach z Anglią zazwyczaj nam nie szło. Liczę jednak na jakieś przełamanie. Jeśli chodzi o jakość piłkarską, nie ma się co oszukiwać, mają jej znacznie więcej. Bardzo bym chciał, żeby w trzech pierwszych meczach nasza kadra zdobyła sześć, no może nawet choćby pięć punktów. To byłby niezły wynik. Nie jest przesądzone, że na Wembley zagra Robert Lewandowski. Gdyby go zabrakło, ile procent ze swojej wartości straci nasza kadra? - Chyba więcej niż 50. Myślę, że stracimy ponad połowę naszej wartości. Naprawdę. Wszystko się skupia na Robercie Lewandowskim. Gdy kadrę prowadził Jerzy Brzęczek widać było, że coś tam nie iskrzy między nimi. Nasza drużyna, to nie była ta sama ekipa jak wcześniej za czasów Adama Nawałki. Teraz będzie trochę inaczej. Ja samym zwolnieniem Brzęczka byłem natomiast trochę zaskoczony. Styl może nie był najlepszy, ale były wyniki. Paulo Sousa w najbliższym czasie wcale nie będzie miał łatwego zadania. Musi się przygotować na tak zwane polskie "piekiełko". To nie jest łatwa rola być selekcjonerem naszej kadry. Gdyby zabrakło Lewandowskiego, kto powinien zagrać od pierwszej minuty w ataku. Arkadiusz Milik, czy Krzysztof Piątek? - Piątek nie gra za dobrze w Hercie Berlin. Milik dopiero zaczął grać w Olympique Marsylia, ale już strzela gole. Nie zapomniał tego robić, wie jak się zdobywa bramki. Może liga francuska jest ciut niżej w rankingu od niemieckiej, ale chyba bardziej postawiłbym na niego. Rozmawiał Zbigniew Czyż