Czy mecz nie był za bardzo agresywny? Według mnie w tym meczu powinien być VAR. Jestem przekonany, że wówczas wiele decyzji sędziowskich byłoby innych, bardziej na naszą korzyść. A co do agresywności, to faktycznie jest część piłki nożnej. Rywal bronił się bardzo dobrze, grając twardo i blisko siebie. Nie bał się pojedynków, szukał swych szans w kontratakach. Tylko podczas jednego treningu mieliśmy okazję przetrenować grę wysoką obroną. Brak wyćwiczenia tego elementu było widać, w ten sposób straciliśmy pierwszego gola. Poza tym jednak broniliśmy dobrze, zwłaszcza, gdy byliśmy w wysokim pressingu. W pierwszej połowie zabrakło nam konsekwencji. Brakowało urozmaicenia w poszukiwaniu stron ataku. W drugiej połowie, zwłaszcza w jej drugiej części poprawiliśmy się i zasłużyliśmy na więcej niż remis. Pokazaliśmy, że mamy mocny zespół, który do końca gra o zwycięstwo. Największym plusem tego meczu jest mentalność, jaką pokazał zespół, dwukrotnie odrabiając straty. Na tym możemy budować przyszłość. Udały nam się także zmiany, jakie wprowadziliśmy w drugiej połowie. Trzema zmianami naraz trochę zaryzykowaliśmy, ale to się opłaciło. Chciałem pogratulować Węgrom, bo bardzo dobrze się bronili i mieli pomysł na mecz. Czy pozostawienie na ławce Kamila Glika i wpuszczenie Michała Helika, który nigdy nie grał na takim poziomie nie było zbyt wielkim ryzykiem? - Może i było, ale ryzyko jest częścią tej pracy. Taki skład wziął się ze stylu, w jakim grają Węgrzy. Wiedzieliśmy, że jednym ze sposobów do zdobycia gola są prostopadłe piłki za plecy obrońców, dlatego postawiliśmy na szybszego Helika. To nowa twarz w kadrze, która musi reagować lepiej zwłaszcza w odbudowie ustawienia. Michał na razie chce grać bezpiecznie, bez ryzyka, a my potrzebujemy odważniej grających defensorów. Dodajemy, że zwłaszcza w pierwszej połowie nasi pomocnicy nie ułatwiali zadania defensywie. Krychowiak w większości meczu był wspaniały, ale w niektórych momentach także on, a głównie Moder grał za szeroko, za daleko od siebie. Moder zbyt wiele razy był za daleko od przeciwnika i pozwalał mu w ten sposób na spokojne przyjęcie piłki. Wracając do Helika, stawiając na niego byliśmy przekonani, że to dobry wybór i jak widzicie, nie boimy się podejmowania decyzji. Przecież najłatwiej byłoby wystawić skład w oparciu o tych zawodników, którzy najczęściej grali w kadrze i umyć ręce na wypadek ich błędów. Nie traciliśmy bramek przez Helika, tylko przez to, że brakowało nam konsekwencji jako zespołowi. Wykonywaliśmy wspaniałą pracę z przodu. Piłkarze, którzy nie byli przyzwyczajeni do zakładania wysokiego pressingu, jak Arek Reca poradzili sobie z tym świetnie, grali intensywnie, ale również druga linia z obroną muszą być bliżej siebie, by się nawzajem wspierać i lepiej kontrolować rywala. Wiemy, nad czym musimy pracować i będziemy to robić. Węgrzy tylko raz wykorzystali źle założony przez nas pressing i od razu zdobyli z tego pierwszą bramkę. Tak się w piłce zdarza. Mamy na tyle jakości, że będziemy nadal stosować wysoki pressing, by czerpać z tego owoce. Dlaczego w pierwszej połowie tak słabo grały skrzydła? - To pana opinia, a nie moja, że nie funkcjonowały. Natomiast, zwłaszcza gdy jesteśmy bliżej pola karnego rywala powinniśmy prowokować więcej sytuacji, częściej podejmować pojedynki. Pierwszą decyzją przed wyjściem na drugą połowę było stosowanie dośrodkowań przez na Arka Recę, który ma do tego talent. Nie bez kozery w Serie A ma bodaj siedem asyst. Szymański i Reca są dobrymi piłkarzami, muszą tylko w siebie uwierzyć. W pierwszej połowie za bardzo się bali i przez to podejmowali złe decyzje. W drugiej połowie było zupełnie inaczej, Reca rozpędzał się, podciągał akcje pod bramkę rywala. Może grać jeszcze lepiej. Z Budapesztu Michał Białoński