Gdyby rzucić okiem na same liczby, to Węgrów powinniśmy obawiać się tak samo jak np. Czarnogórców, których w eliminacjach do poprzedniego mundialu odprawiliśmy dwukrotnie. Węgrzy w klasyfikacji FIFA zajmują bowiem 50. miejsce (Czarnogóra jest 47.), a Polska znajduje się znacznie wyżej, bo na 21. Tyle tylko, że wyniki na boisku już nie raz pokazały, że tego typu zestawienia są ciekawe dla statystyków, ale mają niewiele wspólnego z przebiegiem meczu. - Polacy w tym spotkaniu będą faworytem, ale Węgrzy to zespół, który potrafi sprawić psikusa. Grają tak, jakby nie mieli nic do stracenia. Zawsze idą na całość i są w stanie sprawić niespodziankę. Nie wolno ich lekceważyć, bo oni nikogo się nie boją - mówił w wywiadzie dla Interii Michał Nalepa, mistrz Węgier z Ferencvarosem Budapeszt. Teraz nasi rywale są jednak osłabieni, ponieważ nie mogą liczyć na największą nadzieję węgierskiej piłki - Dominika Szoboszlaia. 20-letni pomocnik RB Lipsk wyceniany jest na 25 milionów euro, a jego sprowadzeniem interesował się nawet Real Madryt. To właśnie jego bramka dała Węgrom wygraną w barażu o Euro 2020, ale na razie dużym problemem Szoboszlaia jest zdrowie, bo z powodu kontuzji nie zagra również przeciwko Polsce. Kto gra w reprezentacji Węgier? Węgrzy liczą jednak na jego kolegów z RB Lipsk - bramkarza Petera Gulacsiego i obrońcę Williego Orbana. Poza tym wśród naszych rywali nie ma wielu reprezentantów poważnych europejskich klubów. Jeszcze Attila Szalai występuje w Fenerbahce Stambuł, Roland Sallai we Freiburgu, ale to jednak nie są potęgi w porównaniu z Bayernem Monachium Roberta Lewandowskiego, Juventusem Turyn Wojciecha Szczęsnego, czy Napoli Piotr Zielińskiego. Zresztą Transfermarkt na więcej niż 10 mln euro wycenia tylko węgierskie trio z Lipska, tymczasem wśród Polaków taką wartość osiągnęło aż ośmiu piłkarzy (Lewandowski, Szczęsny, Zieliński, Jan Bednarek, Grzegorz Krychowiak, Jakub Moder, Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek). Mimo to, po latach posuchy, Węgrzy coraz lepiej radzą sobie w rozgrywkach międzynarodowych. Wyszli z grupy na Euro 2016, awansowali także na Euro 2020. Do tego w tym sezonie Ferencvaros Budapeszt zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów, czyli osiągnął coś, co polskim zespołom klubowym w ostatnim ćwierćwieczu udało się tylko raz (Legii Warszawa w sezonie 2016/2017). W rozwoju węgierskiej piłki bardzo wielkie zasługi ma premier Viktor Orban, który w futbolu zakochany jest do tego stopnia, że potrafił postawić piękny i nowoczesny stadion niemal w szczerym polu... Dziś Polacy zagrają jednak niemal w samym sercu Budapesztu, na nowoczesnej Puskas Arenie. Stadion został wybudowany w latach 2017-2019 i jest w stanie pomieścić 67 tys. ludzi, czyli więcej niż nasz Stadion Narodowy. Teraz całe Węgry czekają, aż do wielkości tego obiektu dorównają piłkarze. Kolejny krok mają zrobić dziś w meczu z Polską. Mecz Węgry - Polska o godz. 20.45, relacja w Interii.PJ