Rosną emocje przed startem reprezentacji Polski w eliminacjach MŚ 2022. Już 25 marca (czwartek) "Biało-Czerwoni" zainaugurują batalię o przepustki do turnieju finałowego w Katarze. Ich wyjazdowym przeciwnikiem będą Węgrzy. Trzy dni później odbędzie się spotkanie z Andorą w Warszawie, a ostatniego dnia marca bój z Anglią na Wembley. I to właśnie to spotkanie najmocniej rozpala wyobraźnię polskich kibiców, choć powodem tego nie jest wyłącznie klasa rywala. Z Lewandowskim i Piątkiem na Wembley Aż do piątkowego wieczoru wydawało się, że z "Synami Albionu" zagramy bez Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka. Obaj mogli nie polecieć do Anglii z uwagi na konieczność odbycia kwarantanny po powrocie do Niemiec. Niepokój okazał się jednak nieuzasadniony, o czym obszernie pisaliśmy TUTAJ. - Jeżeli na Wembley zagrałby w ataku od pierwszej minuty Arkadiusz Milik, dla mnie i tak nie byłaby to jedenastka awaryjna - mówi Interii Andrzej Juskowiak. - To piłkarz o ustalonej marce. Wiemy, jak do tej pory funkcjonował w reprezentacji i wiemy, że strzelał już ważne gole. Całe szczęście, że porozumiał się z Napoli i znalazł klub, w którym gra i stopniowo odbudowuje najwyższą dyspozycję. Ważne, że jako zawodnik Olympique Marsylia spędza na boisku sporo czasu i zdobywa bramki. W poniedziałek przyjedzie na zgrupowanie na innym etapie. Nie będzie musiał szukać formy i łapać minut w meczach kadry, jak bywało to jesienią. Teraz będzie gotowy do gry o stawkę. Co jednak począć z Milikiem, skoro do dyspozycji sztabu szkoleniowego kadry ostatecznie będą Lewandowski i Piątek? Gra duetem snajperów z tak wymagającym rywalem wydaje się mało prawdopodobna. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! - Moim zdaniem dwójka napastników zawsze daje większe możliwości zdobywania bramek, zwłaszcza z tak trudnym przeciwnikiem jakim jest Anglia - podkreśla Juskowiak. - W meczu ze słabszą drużyną dominujemy i stwarzamy sobie większą liczbę okazji do strzelenia gola. Z mocnym zespołem sytuacji jest mniej, bo nie zawsze jeden napastnik nadąży za akcją. Absencja Tomasza Kędziory zwiastunem 3-5-2 Wystawienie dwóch napastników oznacza mniej zawodników zaangażowanych stricte w destrukcję. W konfrontacji z czołową ekipą Europy może się to okazać nazbyt kosztowne. - Niestety duet atakujących pociąga za sobą konsekwencje w całym ustawieniu - zgadza się "Jusko". - Taki wariant oznacza jednego zawodnika mniej bliżej własnej bramki. I tu pojawia się największy dylemat. Jeśli mielibyśmy decydować, co ważniejsze - gra dwójką z przodu czy zabezpieczenie własnej bramki - to trzeba jednak najpierw pomyśleć o tyłach. Podejrzewam, że taka optyka weźmie górę i na Wembley nie zagramy dwójką napastników. Najpierw trzeba się jednak uporać z Węgrami i Andorą. Jak to zrobić? Od dnia, w którym poznaliśmy listę piłkarzy powołanych na marcowe mecze eliminacyjne, trwają spekulacje na temat ustawienia drużyny narodowej. Część ekspertów przekonuje, że kadra będzie grać teraz systemem 3-5-2. Zwiastować ma to m.in. zaskakująca dla wielu absencja Tomasza Kędziory w gronie nominowanych. - Nie sądzę, byśmy szybko zobaczyli reprezentację grającą trójką defensorów - oznajmia "Jusko". - Jest zbyt mało czasu na przećwiczenie takiego wariantu. Wyjście do gry systemem, który nie został wcześniej sprawdzony w nowym rozdaniu, byłoby za dużym ryzykiem. Większość portugalskich trenerów lubi grać bardziej defensywnie. Tak gra reprezentacja Portugalii i tak ustawia swoje zespoły choćby Jose Mourinho, ale też wielu innych szkoleniowców tej nacji. To futbol nastawiony na mądrą defensywę z kontrolą tego, co się dzieje na boisku. Myślę, że z polską kadrą inaczej nie będzie. Czy Paulo Sousa "trafi" do zawodników? Ciekawe, że jeszcze przed selekcjonerskim debiutem Paulo Sousy pojawiają się głosy o jego rzekomym braku charyzmy. Miły, uśmiechnięty facet o przyjaznej aparycji - tak postrzegają go niemal wszyscy. Ale część kibiców zastanawia się, czy trener będzie umiał wstrząsnąć zespołem w chwilach kryzysu. - Jeszcze nie rozegrał meczu, a trudno żeby od razu krzyczał na przykład na dziennikarzy - kwituje żartobliwie Juskowiak. - To w ogóle nie jest tak, że musi krzyczeć, choć pewnie potrafi to robić. Czasami odpowiednio dobrane słowa znaczą więcej niż krzyk. Zresztą wydaje mi się, że większość zawodników na poziomie reprezentacyjnym oczekuje merytorycznej, krótkiej, suchej podpowiedzi lub sugestii, która się później sprawdzi na boisku, a nie krzyku czy wywierania ogromnej presji na piłkarzu. Te czasy moim zdaniem powoli mijają. - Wiadomo, że kiedy jest w szatni zbyt ospale, to też nie jest dobrze. Cała sztuka w tym, żeby wypośrodkować emocje i znaleźć ten moment, kiedy trzeba zdecydowanie ruszyć do zawodników mocnym słowem. Paulo Sousa to trener z doświadczeniem. Nie wyobrażam sobie, żeby nie był w stanie podnieść głosu, kiedy jest niezadowolony z tego, co widzi na boisku - kończy "Jusko". UKi Eliminacje MŚ 2022 - zobacz terminarz gier w strefie europejskiej