"Nie zapominajmy, że walczyliśmy z Lewandowskim, Piątkiem i Milikiem. Węgry nie grały przeciwko mnie i dwóm moim braciom. Nie staliśmy się nagle reprezentacją Brazylii! Trzeba zdawać sobie sprawę z wartości przeciwnika i trzeba stać obiema nogami na ziemi, bo graliśmy z Polską, a nie jesteśmy jeszcze na jej poziomie. W takiej sytuacji może przesądzić jakość zawodników, i tak też się stało" - powiedział Rossi. W węgierskich mediach i wypowiedziach węgierskich zawodników przewija się konstatacja, że przed spotkaniem wynik 3-3 w meczu z plasującą się na 19. miejscu w światowym rankingu Polską można by uznać za znakomity, ale remis po dwukrotnym prowadzeniu Węgier jest rozczarowujący."Możemy mieć poczucie niedosytu, bo węgierska drużyna wypuściła z ręki przewagę dwóch goli, podnosząc się z szoku (po błyskawicznym wyrównaniu przez Polaków - przyp. red.) znów uzyskała prowadzenie, ale ponownie wkradł się błąd, gdy Robert Lewandowski został sam w naszym polu karnym i napastnik Bayernu Monachium natychmiast udowodnił swój geniusz" - pisze dziennik "Nemzeti Sport".Także węgierski napastnik Adam Szalai powiedział, że gdyby przed meczem ktoś mu powiedział, że skończy się na wyniku 3-3, zapewne oceniałby go pozytywniej. "Ale jeśli przy stanie 2-0 w ciągu jednej minuty zrobiło się z tego 2-2, to moja ocena jest bardzo krytyczna. Trudno się podnieść po takich dwóch policzkach i chociaż się udało, po naszej formie jeszcze było widać, że jest to początek eliminacji" - oznajmił.Rossi podkreślił, że przez cały tydzień powtarzał zawodnikom, że nie wolno im spuszczać z oka Lewandowskiego, szczególnie w polu karnym. "Żałuję, że to się jednak stało, bo mogliśmy wygrać" - powiedział. Pochwalił jednak węgierskich obrońców, bo "nie grali przeciw byle komu". Był też zadowolony z napastników Szalaiego i Rolanda Sallaiego. Przyznał natomiast, że więcej oczekiwał po pomocnikach.Pomocnik Gergoe Lovrencsics także ocenił, że jego drużyna mogła wygrać, gdyby się nie zdekoncentrowała w drugiej połowie, "ale siłę zespołu pokazuje to, że to my zdobyliśmy pierwsi trzeciego gola, a nie goniliśmy za wynikiem"."Jest na czym budować. Jeśli nie liczyć tego momentu dekoncentracji, wykonaliśmy to, co zaplanowaliśmy i do czego się przygotowaliśmy. W pierwszej połowie (Polacy) nie byli w stanie wypracować dobrej sytuacji, ale w drugiej mieli już świetne rozwiązania" - podsumował.Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska